Obszar bez granic
Jest przestrzenią niczyją
Każdy tam wtargnie
Lecz nikt
Jak u siebie
Się nie czuje
Widoki też są marne
Bo tam
Gdzie nie ma granic
Powstają mury milczenia
Ściany złości
W obawie
O swoją bliskość
Własny cień
Staje się nieznośny
Tylko wtedy
Kiedy zachowane są granice
Życie nabiera kształtu
Jest wtedy szansa
Bu nie ranić się nawzajem
I mieć przestrzeń otwartą
Czesław Mrozik
Gdy szedł konduktor
Jak on mógł
Ochoczo
Uprawiać pole
W takim momencie
Przecież
To był pogrzeb
Mojej mamy
Smutno było wszędzie
Jak on mógł
Palić papierosa
I patrzeć
W swoją stronę
Poganiać batem konie
Aby było
Na czas zrobione
Widocznie mógł
Pewnie miał rodzinę
Która żyć musiała
Widocznie mógł
Pewnie wierzył
Iż na zawsze
Zostanie cała