Gniew ma barwy konającego słońca
i dłonie ma ściśnięte.
Widzi wokół wilcze oczy,
a na niektórych wiosna,
to jak w twarz rzucona rękawica.
Zdaje się mu, że obserwują go lisy
niczym szarzy myśliwi z czarną duszą.
Jednak gdy spotyka życzliwość,
jego serce natychmiast się otwiera
jak drzwi pokoju gościnnego,
przed żywym skarbem płomienia.
Odtąd listopadowy świat
rozpromienia się gajem
jak po pocałunku świtu z nocą.