Kiedy Margaret Atwood zapytała pisarzy dlaczego piszą i jakie to uczucie, gdy wchodzą w powieść[i], otrzymała odpowiedzi równie niesamowite, jak treści powstałe spod ich piór. Motywem przewodnim były ciemności, poznawanie nieznanych rejonów, mocowanie się z czymś niewidzialnym, a nawet brodzenie w rzece lub zanurzanie się w wodzie. Wszystkie okoliczności pozwalają na kształtowanie literackiej rzeczywistości w zgodzie z rozwijającą się wyobraźnią. To jakby rozjaśnianie ciemności lub wydobywanie czegoś dotąd nieodkrytego na światło dzienne.
Opowieść na przestrzeni lat ulegała przekształceniom, ale wciąż pozostawała spoiwem społecznym, ulotnym, płochym. Miała w sobie coś niewyczerpanego, wzbudzającego ciekawość i niedosyt, ale niezmiennie dowodziła, iż duchowości należy szukać w samym sobie, we własnym wnętrzu i jest ona czymś całkowicie niematerialnym[ii]. Stąd też niektóre przechadzki literackie zawierają dygresje i skojarzenia, czasami strumień świadomości, a wspomnienia są nierozerwalnie związane z wędrówkami w pojedynkę. W ten właśnie sposób opowiadania Piotra Prokopiaka prowadzą przez gąszcz reminiscencji naznaczonych niemal namacalnym stygmatem upływu czasu. Autor nie wnika w jestestwo swoich bohaterów więcej, niż jest to potrzebne. Pewien minimalizm w tej kwestii pozwala na dopowiedzenia, dobudowanie świata wyobrażonego przez odbiorcę poprzez uzupełnienie i domniemanie pochodzące z własnych doświadczeń. Lektura pozwala na wprowadzanie elementów własnych przeżyć i doznań, co aprobuje luźne manewrowanie rzeczywistością, osadzoną miejscami między jawą a snem, dniem a nocą, tym co autentyczne, a tym co złudne, zrodzone ze snu i marzeń powstających w tajemniczej aurze. Opisywane miejsca, zdarzenia, rzeczy i uczucia sprawiają wrażenie dobrze znanych autorowi, przy czym brak śladu jakiegokolwiek przejawu moralizowania. Czytając Adoptowany liść – egzegeza (w) chwili najlepiej delektować treść niespiesznie, jakby wymagała skupienia uwagi, aby doznać w pełni zadowolenia z możliwości obcowania z tego rodzaju literaturą, przepełnioną mnóstwem uczuć. Podobnie z Cmentarnym chłopcem, pełnym niepokoju i burzliwych wichrów przeszłości, czy Domem, nasyconym smutkiem i tęsknotą, przykrymi doświadczeniami oraz budzącą się dojrzałością poprzez pojmowanie idei powrotu do korzeni, do natury.
Cegły, nadproża, schody, od komina po fundamenty ulegały rozczłonkowaniu, aż ostał się jedynie wykop, wkrótce zresztą zniwelowany, zalesiony, wykarczowany i ponownie zalesiony... Zjawiskowym widokiem byli malejący ludzie, wracające do łona matek pokolenie za pokoleniem. Jakby człowiek zjadał człowieka. Wszyscy stawali się jednym.
Zarastanie i wchłonięcie. Lasy, jeziora, góry i doliny, zmierzały wraz z żywymi istotami do wszystko jednoczącej kropki. Po czym kula ziemska osiągnęła rozmiar orzeszka, by w kulminacyjnym momencie rozpłynąć się w umyśle Boga. Ja sam przetaczałem się iskrą przez wszystkie generacje. Dotarłem do krańca, gdzie nieprzenikniona mgławica tajemnicy.
Teksty przesycone są mnóstwem emocji, pobudzających delikatne struktury wrażeń, co zaburzyć może pewną stagnację i rodzić niepokój podszyty ciekawością. Ta wrażliwość pozwala sięgnąć do odległych rejonów pamięci, by na powrót ożywić świat dzieciństwa i znów poczuć się małym chłopcem. Któż z nas tego nie pragnie – wbrew twierdzeniu Heraklita – wejść ponownie do strumienia, w którym czas młodości nie przemija? Emanacja wzruszeń jest tu nieodzownym elementem przywoływanych wspomnień, które często wprowadzają niemal oniryczne wrażenie rzeczywistości wyłaniającej się z bogatych pokładów podświadomości.
Obecność Boga i świętych w opowiadaniach przybliża do mistycznego przeżywania otaczającego świata. Sprawczość starych bogów pojawia się jakby od niechcenia. Zatem podczas samotnych wędrówek odbywa się poszukiwanie pierwotnych źródeł wiary, a przywoływanie w pamięci
tych, którzy przymknęli już powieki
prowadzi do dociekań na temat początków istnienia, zwracania się ku naturze i pierwotnym wierzeniom dającym fundament życia dalszym bytom. I zbytnio nie oddalając się od rozważań natury wiary, myśli są kierowane w stronę starych, zapomnianych podwórek, zarośniętych bluszczem, z murszejącymi szopami, piwnicami z zapachem nadgniłych kopców ziemniaków i słoików z zaprawami, w których owoce lata wybrzmiewają
…utraconą nadzieją kwitnących ogrodów i sadów.
Obszar rozważań jest bujny od bodźców narracyjnej wyobraźni i mroku, który gęstniejąc domaga się światłości wiedzy ukrytej w bibliotecznych woluminach, zakamarkach dusznych pomieszczeń wypełnionych ciszą i skupieniem, wśród zamyśleń między uśpionymi lokatorami cmentarzy. Jest też zagajnik i zachłanne gałęzie, które wprowadzają w samotniczy byt. Nie ma w tym stwierdzeniu żalu, czy pretensji. Wyczuwalne natomiast jest zaciekawienie wobec obecnych w rozmyślaniach licznych zwątpień i wspomnień, które niczym miraże
w najciemniejsze noce podpływały na czółnach utkanych z mgły (...)
W lesie z szelestu liści wydobywają się szepty podświadomości. Rozlegający się szum drzew oznacza ciszę i oddzielenie od zgiełku, pomaga w odkrywaniu prawdy głęboko ukrytej w podświadomości oraz sekretu istnienia istoty jestestwa. Nie wiadomo, czy w tym gąszczu ludzie są jak drzewa, czy drzewa jak ludzie?
Drabina z opowiadania o tym samym tytule z pozoru tylko przywodzi na myśl konstrukcję używaną w branży budowlanej, czy w akcjach straży pożarnej. W wyobraźni snutej w opowiadaniu może być nawiązaniem do Jakubowego snu, w którym dopatruje się wzlotów i upadków w życiu osoby wierzącej, jednak niespodziewanie przybiera kształt nóg młodej dziewczyny, obietnicy budzącej się rozkoszy.
Leżała rozciągnięta w pejzażu. Jasna jak młoda dziewczyna, której nogi błyskają spod falban nocy. Nie wiedziałem, dokąd prowadzi. Gdzie nie spojrzałem, ginęła pod ciemną sukienką, elektryzując tajemnicą, podnieceniem, ledwo kiełkującą rozkoszą...
Opis nasuwa myśl o obietnicy dotarcia lub wspięcia się na intymną relację, a jednocześnie – harmonię i tęsknotę za równowagą. Z wątkiem snu łączy się motyw ciemności, a ten z kolei – wprowadza w przestrzeń tajemnicy. To co niewidoczne odkryć ma czytelnik, odszukać w wyobraźni, snach i przeczuciach. Drabina jest symbolem pewnego rodzaju spoiwa, połączenia nieba z Ziemią, tego co rozdzielone.
Teraz zepchnięta z krawędzi nieba, spoczywa, czekając na podniesienie, zjednoczenie materii z duchem, harmonię, o którą proszą wierni we wzorcowej modlitwie „Ojcze nasz”.
Leżąca konstrukcja czyni niemożliwym powstanie wspólnoty pomiędzy aniołami i ludźmi, wobec braku połączenia materii z duchem oraz dostępności do objawienia lub zbawienia, upadku pobożności, a nawet utraty wiary.
Pierwsze fascynacje i próby wkraczania nastolatków w próg dorosłości w opowiadaniu Wagary pozornie mają zbliżyć do siebie, a tylko oddalają z powodu mylnego odczytania zamiarów przez obie strony. Nastrój jednak oddaje klimat, w którym dorastała młodzież w latach osiemdziesiątych, by za chwilę doświadczyć grozy kapitalizmu w postaci grubego, spoconego faceta z Zagubionego pokolenia. Socjalizm miał być lepszą wersją egzystencji ludzi pracy, poprawić byt i zrównać szanse poprzez spłaszczenie różnic ekonomicznych klas społecznych. Po niespełna pół wieku istnienia, spakował się i wyszedł tak szybko, jakby spieszył się na ostatni pociąg. Kapitalizm wkroczył jako gruby, spocony cham, który za nic ma człowieka, niewoli go i uzależnia od ciężkiej pracy za niewielkie wynagrodzenie.
W twórczości Piotra Prokopiaka nie natrafimy na moralizowanie, nie znajdziemy też recepty na duchowe rozterki, ale możemy zostać oczarowani głębią poetyckich refleksji wypływających spomiędzy słów, w których jest pewna tajemnica utkana duchowymi rozterkami i medytacją nad sensem istnienia. Zapowiedź niejednoznaczności zawartych w tekstach zapowiada ilustracja z okładki, prezentująca obraz z Clavis Artis, na której przedstawiono czarne słońce (Sol Niger). Jak promyk nadziei widoczny w ciemnościach, albo mrok zacieniający nieśmiały blask – jest w tym pewna tajemnica, utkana duchowymi rozterkami i medytacją nad sensem istnienia. Carl Gustav Jung uważał Sol Niger za bardzo ważny wizerunek podświadomości, usiłującej przedstawić to co nieuchwytne. To stwierdzenie może stanowić początek do dalszych dociekań nad głębią przemyśleń zawartych w tekstach Zielonego Manuskryptu.
W dorobku Piotra Prokopiaka znajdują się tomiki poezji – Narodzeni z wiatru, Przedcisze, Pastwisko losu, Homo Hereticus, Zanim pochwyci mnie atanda,Cmentarne miśki rozumieją czas, zbiory opowiadań – Trzecia piętnaście i inne opowiadania, Autystyczny las, Zielony manuskrypt i powieści – Odsypiając przeszłość, Wzgórze Wisielców, Uryna. Inne wydania to: На межі непривітного світу (Iwano-Frankiwsk 2022) – wybór poezji i prozy w przekładzie Switłany Bresławskiej na język ukraiński. Wraz ze Switłaną Bresławską jest współautorem publikacji Jestem z Drohobycza/ Я – з Дрогобича (Poznań-Iwano Frankiwsk 2022), Зелений манускрипт (Wyd. Discursus 2022) – kompletny zbiór opowiadań i nowel w przekładzie Switłany Bresławskiej na język ukraiński.
Autor: Piotr Prokopiak
Tytuł: Zielony manuskrypt
Margaret Atwood O pisaniu, przeł. Agnieszka Pokojska, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2021
[ii] Rebecca Solnit Zew włóczęgi. Opowieści wędrowne, przeł. Anna Dzierzgowska i Sławomir Królak, Wydawnictwo Karakter, Kraków 2018