Trzymam właśnie w dłoniach książkę – wędrowniczkę, czyli Antologię „Akantu” 2013-2017, która maszerowała do mnie dzielnie przez około 1095 dni, czyli dobre trzy lata.
Wreszcie dotarła – nieco zmęczona pokonaną drogą, podszyta wiatrem i z marszrutą, zaprogramowaną przez nadawcę w wirtualnym, papierowym mikroprocesorze. Pod „pachą” okładki trzymała kartkę pocztową, wypisaną lekarskim charakterem pisma Stefana Pastuszewskiego, od roku 1998 założyciela miesięcznika literackiego „Akant”: Przesyłamy wygrzebaną z magazynu książkę. Onegdaj nam zaginęła. Moja skrzynka pocztowa aż poruszyła kilkakrotnie wieczkiem w niemym zdumieniu, a listonosz wraz z całym lokalnym oddziałem Poczty Polskiej, nieomal przesłał na moje ręce list gratulacyjny. Okazuje się, że i tak miałam szczęście. Ponoć Brita Loevaas z Halden w Norwegii, otrzymała list po ponad 50 latach. Napisała go do niej teściowa, która w chwili zakotwiczenia listu we właściwej skrzynce, nie żyła już od wielu lat. Więc owa przesyłka była niczym fantasmagoryjne przesłanie z zaświatów. Na szczęście moja przesyłka jest całkiem realna, a jej zaskakujące zmaterializowanie się w mych dłoniach skłania mnie do kilku recenzenckich refleksji. A lektura tej eleganckiej, edytorsko wydanej publikacji, była dla mnie frapującą eskapadą w głąb niezwykłego amalgamatu twórców, związanych „cyrografem” autorskich piór z „Akantem”.
Owa 152-stronicowa książka została opublikowana w roku 2018 przez Instytut Wydawniczy „Świadectwo”. Dla ułatwienia lektury, podzielono ją na kilka części. Publikację otwiera tekst Stefana Pastuszewskiego, zwieńczony tytułem - jak dumnym znakiem wiktorii: „Przetrwaliśmy!”. A jest to w naszych czasach nie lada sztuka. Na potwierdzenie swoich słów, autor przywołuje sondaż Instytutu Badań Internetu i Mediów Społecznościowych z tego okresu, który dowiódł, iż dla ponad 60 procent ankietowanych głównym źródłem informacji jest Internet, w tym niemal dla 40 procent media społecznościowe. Stosunkowo wysoką pozycję w tym „rankingu popularności” zajmują jeszcze telewizja i radio. Z kolei tygodniki są źródłem informacji dla niespełna 18 procent badanych, a gazety codzienne – dla około 16 procent. Można bez trudu się domyślić, że czytelnictwo wszelkich czasopism literackich - o liczba jeszcze mniejsza. W tym miejscu warto porównać sytuację z tamtych lat – z najnowszymi wynikami sondaży w tym zakresie. Przeprowadzone w styczniu 2021 analizy Instytutu Badań Internetu i Mediów Społecznościowych oraz Fundacji Instytutu Badań Rynkowych i Społecznych wykazały, iż portale internetowe jako pierwsze i najważniejsze źródło newsów uznaje aż 67 procent badanych Polaków. Trzeba też nadmienić, że na to źródło wskazuje 67,2 procent mężczyzn i 66,8 procent kobiet. Spadła za to rola mediów społecznościowych – są one bowiem wyborem tylko dla 29,5 procent badanych. Prasę (tygodniki) za główne źródło pozyskiwania obecnie wiadomości o Polsce i świecie - wskazuje 15,8 procent kobiet i 9,7 procent mężczyzn, z kolei prasę typu dzienniki – 15,9 procent kobiet i 8,9 procent mężczyzn. Zmniejszyło się zatem przez te lata znaczenie tygodników, a prawie bez zmian pozostał wynik dotyczący prasy codziennej (co zawdzięczamy prawdopodobnie wciąż istotnemu przywiązaniu osób starszych do lektury gazet). I znów możemy się tylko domyślać, jak niewielki odsetek osób czytających miesięczniki – sięga po pisma literackie.
Rozważając ów temat źródeł pozyskiwania informacji ze strony odbiorców, warto także przy okazji pochylić się nad najnowszym raportem (z kwietnia 2021 roku), dotyczącym stanu czytelnictwa w naszym kraju. Ów poziom przecież także koreluje z tym, czy na rynku wydawniczym mają szansę utrzymać się tytuły pism literackich – choćby budując wokół nich pewien rodzaj „pozytywnej aury”. Z raportu Biblioteki Narodowej wynika, że 42 procent respondentów przeczytało w minionym roku przynajmniej jedną książkę. I niekoniecznie miała na to aż taki wpływ pandemia, choć z pewnością niejako „zachęciła” ona niektórych z badanych do częstszych lektur. Okazuje się, że to najlepszy wynik od roku 2014, choć nie dorównuje tym z początku XXI wieku. Wynik ów oznacza wzrost o 3 procent w skali roku i o 5 procent w skali dwóch lat. Przy okazji okazało się, iż czytelnicy wciąż najchętniej sięgają po książki w formie papierowej. Książki elektroniczne wymieniało tylko 5 procent badanych, najczęściej młodzi czytelnicy od 15 do 18 lat, którzy regularnie korzystają z materiałów online, udostępnianych w sieci przez szkolnych nauczycieli. Nikogo nie powinien przy tym dziwić fakt, że ci, którzy sięgają po książki w formie cyfrowej, coraz częściej korzystają także z abonamentowych platform streamingowych. W tym przypadku wzrost nastąpił z 16 procent w roku 2019 do 28 procent w roku 2020.
Niepokoić może jednak świadomość, że niemal jedna trzecia badanych przyznała, że nie ma w swoich domach… ani jednej książki. Dodatkowo przeraża to, iż w jednej piątej domów, w których są dzieci do 18. roku życia, nie ma w ogóle żadnych książek lub książek innych niż szkolne podręczniki. A przecież powszechnie wiadomo, że sama obecność w najbliższym otoczeniu książek, sprzyja ich czytaniu. Badania stanu czytelnictwa wykazały ponadto, że najczęściej czytana jest przez ankietowanych literatura o charakterze sensacyjno-kryminalnym (24 procent), popularna (20 procent), a także biografie, wspomnienia i książki historyczne dotyczące XX wieku (19 procent). Cóż, niby więc jest nieco lepiej, ale dlaczego nadal tak wiele osób uznaje czytanie za „fanaberię”, na którą nie ma czasu? Jako ciekawostkę można podać fakt, że krajem, który może się poszczycić największą liczbą czytelników są Indie. W Europie zaś najwięcej tygodniowo czytają Czesi (7 godzin i 24 minuty), a także Rosjanie, Szwedzi i Francuzi. Mamy więc czytelniczo za kim gonić.
We wstępie do Antologii „Akantu” 2013-2017, Stefan Pastuszewski tak wyjaśnia fenomen istnienia na krajowym rynku wydawniczym przez tyle lat tego wyjątkowego, ogólnopolskiego pisma literacko-publicystyczno-naukowego: (…) jesteśmy nośnikiem jakościowej, certyfikowanej treści, co popularnie nazywa się „poziomem”. Redakcja „Akantu” dba o ten poziom, choć bardzo trudno go ustalić w dobie postmodernistycznego, czy – mówiąc łagodniej – „demokratycznego”, pluralizmu treści i formy. Łatwiej oczywiście „utrzymać poziom” w sferze formy, choć i tam trudno o miary. (…) Staramy się być forum, do którego każdy, kto dobrze pisze, ma dostęp. (…) internetowa cytowalność przekazów tradycyjnie drukowanych, w tym z „Akantu” napawa nadzieją, że długo jeszcze będziemy dla wirtualnej sieci źródłem dobrych, a przynajmniej przyzwoitych jakościowo treści.
Należy zaznaczyć, że rok 2017 był czasem podwójnego jubileuszu: był to dwudziesty już rok istnienia miesięcznika „Akant”, a w marcu ukazał się jego numer dwieściepięćdziesiąty. Niezmiernie twórczy, nad wyraz pracowity, multiplikujący się prawdopodobnie w różnorodności działań Stefan Pastuszewski, tak pisał w wydanej publikacji o trudach przygotowywania pisma w wersji papierowej: Czasopismo drukowane przygotowuje się z trudem, dłużej, a więc jest więcej czasu na refleksję, selekcję, korektę treści. Jest ono droższe i trudno utrzymać jego ciągłość, a więc ma miejsce większa troska o każdy centymetr kwadratowy jego powierzchni. Czasopism drukowanych jest znacznie mniej, w rezultacie czego są bardziej widoczne, nie giną w wirtualnym gąszczu. Łatwiej wykryć i wskazać ich dobre i złe strony. Muszą wciąż walczyć o swą egzystencję, a powodzenie w tej walce zależy głównie – obok systemu kolportażu – od jakości. Presji takiej nie są natomiast poddawane internetowe portale. (…) Nasza obecność na rynku cyfrowym, datująca się w zasadzie od 2017 roku poprzez własny portal, dodaje sił do dalszego przetrwania.
W dalszej części swego tekstu Stefan Pastuszewski wyjaśnia, iż rok 2013 stał się dla „Akantu” okresem zmiany szaty graficznej. Pismo nie przystroiło się jednak w kolorowe piórka przyciągających wzrok barw, ani też nie przeobraziło formatu na wygodniejszy, poręczniejszy. Zamiast tego postanowiło pierwszą stronę poświęcać tylko obrazkowi – mocno skontrastowanej grafice czy rysunkowi. Zabieg ów jest celowy, ma bowiem finalnie ułatwiać identyfikację poszczególnych numerów.
W kilku słowach poeta i pisarz odniósł się także do ówczesnej zawartości pisma oraz publikujących w nim regularnie twórców. Wspominał między innymi znakomite, perfekcyjnie dopracowane felietony Ariany Nagórskiej, publikowane pod winietą „Nisza Koziorożca”. Inni felietoniści nie zdołali utrzymać się na łamach pisma zbyt długo – na przykład Andrzej Grabowski (cykl „Jazda bez trzymanki”) czy Jan Strękowski („Oblatywanie budyniu”). Przypominał również, że recenzje to dość obszerny dział „Akantu”. Niektórzy z czytelników są ponoć zdania, że nawet zbyt obszerny… Z kolei zdarzają się i tacy odbiorcy pisma, którzy narzekają na zbyt małą liczbę przytoczeń – koniecznych przecież, by czytelnik wyrobił sobie zdanie na temat stylu i tematyki prezentowanej publikacji. Cóż: Quot homines, tot sententiae... Okazuje się także, że wciąż brakuje krytyków literackich, takich z prawdziwego zdarzenia. Najwyraźniej większość osób zdecydowanie preferuje wydawanie własnych książek, niż przedzieranie się (często z trudem) - przez zawiłości i meandry cudzych tekstów. Jak pisze autor: Na pewno trzeba odróżnić „noty recenzenckie” czy tylko „informacyjne” od „recenzji opisowych”, w tym „koleżeńskich, przyjacielskich, zdawkowych”.(…) Są też u nas „recenzje grzecznościowe, towarzyskie, przyjacielskie”. Czasem pozwalamy na publikacje takowych, chcąc po prostu wesprzeć literaturę jako taką, szczególnie powstającą w lokalnych niszach, w „fandomach”. Jednocześnie zwraca uwagę na niezwykłe recenzje Ludwika Filipa Czecha, który (…) wydobywa z książki to, co dobre, choć często jest tego mało, a to co złe pomija milczeniem. Po rozmiarach tekstu i liczbie przytoczeń można zorientować się, jaka jest jego ocena. Ufając magicznej sile liczby, możemy też dowiedzieć się z owego wstępu, iż w latach 2013-2017 „Akant” omówił aż 452 książki, w tym także kilkanaście z czasów odległych.
Nietuzinkowe pomysły redaktorskie w „Akancie”? Były! W roku 2013 próbowano powrócić do – jak czytamy – dobrej tradycji z lat poprzednich – debat tematycznych. Rozpoczął je swoim tekstem „Człowiek żrący” Stefan Pastuszewski. Ta pierwsza debata miała dotyczyć kondycji i sytuacji człowieka współczesnego w cywilizacji euroamerykańskiej i rzeczywiście zabrało w niej głos 19 autorów. Rok później dyskusji nadano temat „Jaki teatr?” Tym razem jedynie Dariusz Pacak podjął wyzwanie tekstem „Złoty róg i czapka z piór”, wskazując na rozpad wartości ideowych i artystycznych we współczesnym polskim teatrze. W połowie roku bez wyraźnych podsumowań zakończyła się trwająca od roku 2008 dyskusja o jakże frapującym tytule „Wobec szalejącego feminizmu”. Nadmienić trzeba, że kolejnym ciekawym pomysłem „Akantu” był zapoczątkowany w roku 2014 – cykl prezentacji środowisk literackich. Tekst „Środowisko literackie Kołobrzegu” napisał Eugeniusz Koźmiński, o środowisku gnieźnieńskim pisał Sławomir Krzyśka, a o poznańskim – Jerzy Grupiński. Podkarpacką Izbę Poetów w Rzeszowie opisał Stefan Marian Żarów, Stowarzyszenie Kołobrzeskie Poetów prezentowało wiersze swoich członków na całej „rozkładówce” pisma. Niżej podpisana przedstawiła z kolei Salon Artystyczny im. Jackowskich w Pobiedziskach w Wielkopolsce.
Stefan Pastuszewski jako niezwykle ciekawą inicjatywę wskazywał także pomysł Eugeniusza Koźmińskiego, który zaproponował cykl „Jest taki wiersz”. Jak czytam: Istota cyklu polegała na omówieniu jednego wiersza, który zachwyca, zaciekawia, wzrusza. W listopadzie 2013 roku redakcja podjęła próbę (może w zasadzie należałoby napisać raczej „heroiczną próbę”) - stałych, roboczych kontaktów z bracią studencką. Cóż, młodzi ludzie nie przyjęli tej propozycji najlepiej… A w zasadzie całkowicie ją zignorowali. Jak wyjaśniał samokrytycznie i gorzko jednocześnie, Stefan Pastuszewski: Na pewno nie umieliśmy zaciekawić słuchaczy, proponując im dyskusję nad kolejnymi numerami „Akantu”. Promocja akcji też była beznadziejna. Przede wszystkim jednak studenci nie są zainteresowani niczym innym poza zaliczeniami i… konsumpcją. Strategie indywidualne negują jakąkolwiek wspólnotowość. Niestety, dość ponura to konstatacja… Jednocześnie rodzi się pytanie, czy gdyby jeszcze raz spróbować takiego kontaktu ze studentami, zakończyłby się on w identyczny sposób? Może kolejne roczniki przyszłej (miejmy nadzieję) elity intelektualnej – byłyby bardziej skłonne do współpracy? Tak, wiem – wykazuję się zbyt wielkim, niczym nie uzasadnionym optymizmem.
Na kartach Antologii „Akantu” korowód znanych z publikacji nazwisk… Znanych oczywiście nie tylko ze stron tego ogólnopolskiego miesięcznika. Aż boję się wymienić choć kilka z nich, by pozostali nie poczuli się urażeni, pominięci. A przecież wszystkich przywołać w tym omówieniu nie sposób. Pójdę więc na łatwiznę i zasłonię się wyliczanką, która pojawiła się w zakończeniu wstępu do książki. Redaktor wydawnictwa, Stefan Pastuszewski - pozwolił sobie na podziękowanie wszystkim autorom tekstów i wszystkim czytelnikom „Akantu” – uznając, że bez nich pismo nie miałoby szansy przerwać przez tyle lat na tym jakże trudnym rynku wydawniczym, przypominającym raczej pole krwawych bitew o zasięgi, promocje, kolportaż. Tłuściutka, czarna czcionka powlekła nazwiska tych, którzy z pismem związani są najdłużej. A byli to w jego ocenie: Stanisław Chyczyński, Ludwik Filip Czech, Rafał Jaworski, Mieczysław Arkadiusz Łyp, Eugeniusz Koźmiński, Sławomir Krzyśka, Andrzej Lewandowski, Ariana Nagórska, Bernard Najdek, Janusz Orlikowski, Maria Danuta Sułkowska, Jerzy Utkin, Tadeusz Zawadowski, Marian Żarów i jeszcze podpisana niżej. Ze swojej strony dopisałabym jeszcze poetę Jerzego Grupińskiego, od lat chętnie współpracującego z pismem.
W omawianej Antologii „Akantu” obejrzeć można również artystyczne w formie tableau redaktorów i autorów dwusetnego numeru wydawnictwa. Chętni przeczytać też mogą publikację niżej podpisanej – „Akantowa kwoka wysiaduje” oraz znakomity tekst Ariany Nagórskiej „Trzynasty z dwunastu”. Dla wszystkich współtwórców pisma cenna jest dalsza część książki, w której pomieszczono bogaty w nazwiska „Indeks autorów «Akantu» 2013-2017” oraz spis recenzji publikowanych w piśmie, także w interesującej nas cezurze lat 2013-2017. Ten sam zakres czasowy obejmują również zamieszczone w „Akancie” opracowania twórczości pisarzy. Ogrom nazwisk i tytułów publikowanych tekstów sprawia, że nie sposób wymienić wszystkich. Dość powiedzieć, że są to autorzy reprezentujący każdy przedział wiekowy, każdą generację i pokolenie. Wielu działa aktywnie na rynku wydawniczym, także w publikacjach internetowych, dając się poznać szerszemu gronu odbiorców. Najwyraźniej każdy, kto choć raz „zachorował” na twórczość, pozwalając sobie na artystyczną ekspresję, wciąż będzie poszukiwał towarzyszących temu emocji. Każdy, kto nosi w sobie „gen” pisania, pragnął będzie doświadczać owych stanów uniesienia, ale i depresji, często nieodłącznie związanych z zaczernianiem czcionką kolejnych kartek tekstu.
Końcowa część książki to strona poświęcona zmarłym w tych latach pisarzom i poetom, związanym z redakcją miesięcznika. Warto jeszcze raz spojrzeć na te zastygłe na marmurach nagrobków nazwiska: Maria Danuta Betto (1932-2017), Jerzy Stanisław Czajkowski (1934-2015), Jan Burakowski (1934-2013), Ryszard Danecki (1931-2013), Józef Komarewicz (1955-2015), Zofia Korzeńska (1931-2016), Marek Kośmider (1944-2014), Grzegorz Lewkowicz (1951-2016), Jolanta Papała (1948-2015), Janusz Rulka (1936-2016), Tomasz Wincenty Maciej Rzepa (1948-2016), Tadeusz Stirmer (1951-2014), Eugeniusz Szulborski (1958-2011), Zbigniew Wilczyński (1954-2008), Edward Winiarski (1959-2015), Bogdan Zapalski (1945-2016).
Spośród autorów, którzy odeszli już tworzyć swe dzieła w zaświatach, czyli „piętro wyżej”, kilku związanych było z poznańskim środowiskiem literackim. Ryszard Danecki był nie tylko poetą i prozaikiem, uznanym tłumaczem poezji angielskiej, niemieckiej i rosyjskiej, jednym z założycieli grupy literackiej „Wierzbak”, ale również – o czym nie wszyscy może wiedzą, autorem librett do oper kameralnych. Energiczny, często w swoich tekstach prowokacyjny Marek Kośmider… Rogaty, czupurny poeta, uczestnik protestów marcowych, skazany za tą aktywność na więzienie, a potem relegowany z ostatniego roku studiów polonistycznych. Przez lata uczył dzieci i młodzież w szkołach podstawowych. W II LO w Poznaniu prowadził szkolny teatr „Do-prawdy”, zajmując się reżyserowaniem jego spektakli. Dopiero po roku 1989 otworzyły się przed nim drzwi wydawnictw, dzięki czemu mógł wydać wreszcie swoje książki. Poeta, pisarz – filozof i teolog z wykształcenia, czyli Tomasz Wincenty Maciej Rzepa – to autor trzynastu książek, w tym tomików poetyckich, członek Związku Literatów Polskich. Prawie całe życie silnie związany z Gnieznem – w roku 2008 za swoje osiągnięcia artystyczne otrzymał Nagrodę Towarzystwa Miłośników Gniezna. I jeszcze Tadeusz Stirmer… Nieodżałowanej pamięci poeta, z wykształcenia budowlaniec, autor pięciu książek poetyckich: „Dla nikogo mnie nie ma”, „Na ścierwisku”, „Łamana polszczyzna”, „Bwana Polanda” oraz „Śpij dobrze, dziecko”. Od roku 1998 należał do Klubu Literackiego w CK Zamek w Poznaniu, kontynuującego od roku 2005 działalność jako Klub Literacki „Dąbrówka”, Związku Literatów Polskich i Grupy Literackiej „Dysonans”. Występowaliśmy na jednej scenie w roku 1998 w przedstawieniu poetyckim „Szeptane po kątach”, przygotowanym w gościnnej sali poznańskiego Zamku. By uczcić jego pamięć, Ogólnopolski Konkurs Poetycki „Erotyk na Krechę” nazwano imieniem Tadeusza Stirmera. Także w ramach Turnieju Wierszy o „Pierścień Dąbrówki”, konkursu przygotowywanego przez Klub Literacki, prowadzony przez Jerzego Grupińskiego, poetka Edyta Kulczak wręczała jedną z nagród –czyli „Kielnię Tadeusza Stirmera”.
Za tyloma twórcami zamknęły się już na zawsze bramy do wieczności. Jakże krucha jest ta nasza ludzka egzystencja, jak nikły płomyk życia tli się w naszych słabych, organicznych ciałach. Wielką jednak ma moc duch – stwórca, demiurg słów rozczochranych, kreator pergaminowych światów sięgających dali nieodgadnionych. To, co wytatuowane czcionką na kartkach – pozostaje. Wydrukowane słowo, ogłoszone publicznie ubi et orbi, nie daje się tak łatwo unicestwić. Walczy nie tylko z krótką pamięcią następnych pokoleń, płomieniami ognia, ale i z zesłaniem do zakurzonych, archiwalnych półek bibliotek.
Ostatnią częścią książki jest znów tableau współtwórców 225. numeru „Akantu”. Gdyby ktoś miał trudności z rozpoznaniem wszystkich artystów, dla ułatwienia zamieszczono i stosowny opis. Wśród tych czarno-białych zdjęć różnych person - znaleźć więc można jakże znane nazwiska, związane nierozerwalną - zdawałoby się nicią, z łamami czasopisma: Jolanta Baziak (redaktor naczelna), Stefan Pastuszewski (sekretarz redakcji, wydawca), Jerzy Szatkowski (nieżyjący niestety od roku 2019 autor, który od roku 1998 do 2019 redagował czasopismo „Okolica Poetów”), Karol Pastuszewski (autor), Grażyna Wojcieszko (autorka), Ariana Nagórska (autorka), Paweł Kuszczyński (autor), Jerzy Utkin (autor), Elżbieta Stankiewicz-Daleszyńska (autorka), Jerzy Grupiński (poeta, pisarz z Poznania, od roku 1970 opiekun i twórca Klubu Literackiego), Mieczysław Wojtasik (autor), Michał Pasternak (autor), Maria Danuta Betto (jak wspomniałam, zmarła w roku 2017), Rafał Berger (autor), Józef Bułatowicz (autor), Daniela Goldmann (kierowniczka sekretariatu), Grzegorz Grabowski (kolporter), Stanisław Chyczyński (autor i jednocześnie twórca tableau numeru 225).
Jakże optymistycznie, a może wręcz profetycznie, brzmią słowa inkrustowane złotą czcionką na tyłach okładki wydawnictwa: Ogólnopolski miesięcznik literacki „Akant” ma szeroko otwarte łamy dla wszystkich kierunków artystycznych. Poświęcony jest literaturze i innym dziedzinom sztuki. Jego ranga promocyjna i nakład wzrastają z roku na rok. I tego właśnie gratulować należy temu niezwykłemu pismu i jego twórcom, współpracownikom, autorom, czytelnikom i wszystkim sympatykom. Myślę, że śmiało można orzec, iż każdy z twórców pomieszczonych w publikacji, może dumnie uważać się za jeden z ważnych, literackich listków tworzących ów „Akant”, wzbogacający swym talentem łamy tego poczytnego miesięcznika. A ci, którzy nie mieli możliwości się tam jeszcze znaleźć – mają wciąż szansę. Antologie tego typu wydawane są bowiem co pięć lat.
Stefan Pastuszewski (red.), Antologia „Akantu” 2013-2017, Instytut Wydawniczy „Świadectwo”, Bydgoszcz 2018, ss. 152