Prezydent Republiki Białoruś Aleksander Łukaszenka wpadł na pomysł, aby każdy Białorusin, który przepracował w ciągu roku mniej niż 183 dni, zapłacił specjalny podatek.
„Pasożyty" - tak prezydent określił ludzi podpadających pod nowy podatek. Jest ich około pół miliona.
Podatek za rok 2016 należało uiścić do 20 lutego 2017 roku, ale nakazowi podporządkowało się zaledwie ok. 50 tys. obywateli, reszta odmówiła pod różnymi pretekstami. Na początku marca prezydent zawiesił przepis na rok i zażądał od urzędników, by do 1 maja znaleźli miejsca pracy dla wszystkich bezrobotnych.
To oraz fakt pogłębiającego się kryzysu gospodarczego oburzyło Białorusinów. Od 17 lutego 2017 roku w całym kraju wybuchły protesty. Na ulice wyszły nie tylko rozpolitykowana stolica czy największe miasta, ale również niewielkie miejscowości, jak Rohaczew czy Bobrujsk. Największe manifestacje miały miejsce w Grodnie, Mińsku i Mohylewie.
Prezydent A. Łukaszenka w swym zapale państwowotwórczym nie uwzględnił faktu zmiany mentalności współczesnych Białorusinów. Podobnie jak inni Europejczycy czują się oni ludźmi wolnymi i uważają, że sami mogą decydować o swojej pracy. Faktem jest, że większość Białorusinów, aby utrzymać się „na powierzchni” pracuje na czarno, a przede wszystkim na działkach i na wydzierżawionych polach po to, aby wyprodukować żywność niezbędną do przetrwania.