Historia rosyjskiego staroobrzędowstwa w XX wieku to przerwany eksperyment, którego początek przypada na pierwsze dziesięciolecie, a kontynuacja, powtórzenie zostało odłożone prawie o ¾ wieku. „Srebrny wiek” staroobrzędowstwa, związany jest z ustawodawstwem carskim w latach 1905-1906, przyznającym temu ruchowi religijnemu wolność wyznania, a jego wspólnotom-osobowość prawną. I chociaż te prawa były ograniczone, a ich realizacja utrudniona, to jednak pozwoliły myśli starowierskiej i działalności praktycznej objawić się z wyrazistą siłą.
Wszystko to, a także niezłomność jego następców spowodowały wielkie ofiary, które nasiliły się w latach 20. i 30. XX wieku, kiedy to komuniści przystąpili do rozprawy z religią jako taką.
W 1989 roku nowe prawo w Rosji jeszcze raz dało staroobrzędowstwu wolność, lecz w odróżnieniu od prawa z początku wieku, nieograniczoną w zakresie wyznania i propagandy wiary, ale znacznie bardziej uszczuploną, jeśli idzie o działalność ekonomiczną. Formalnie - historia się prawie powtórzyła. Jednakże, innymi byli już starowierzy rosyjscy w latach 90. XX wieku.
Jeśli na początku wieku dysponowali ogromnym i wszechstronnym potencjałem, to z końcem XX wieku tylko jego słabym cieniem. Zasadniczo zmniejszyli się liczebnie i stali się grupą jeszcze bardziej zamkniętą na kontakty ze światem zewnętrznym; grupą z trudem uświadamiającą sobie rodzące się wokół możliwości. Dlatego warto spróbować prześledzić zasadnicze drogi rozwiązywania przez nich problemów – nie mniej aktualnych i dzisiaj.
„Staroobrzędowcy całe stulecia żyli w podziemiu, w swojego rodzaju stanie wojny. W takich warunkach metody samoobrony i sposoby podtrzymania historycznej tożsamości i wizerunku muszą być wyjątkowe” - pisała „Cerkiew” w 1914 roku.
„Teraz, kiedy staroobrzędowcy otrzymali od dawna oczekiwaną wolność, to na początku nie wiedzieli, co robić… Pojawiło się, tak dużo nierozwiązywalnych problemów, że musieli skupić wszystkie swoje siły, na rozwiązywaniu, choćby niektórych z nich” (1911, nr 27, s. 647-648).
Także i dzisiaj, w nowym ustawodawstwie powstało wiele problemów, a zadeklarowana wolność wzbudziła szereg znaków zapytania.
Jeśli idzie o źródła, mówiące o sytuacji staroobrzędowców na początku wieku, to szczególną wartość, bogactwo i różnorodność treści, klimat faktu, znaczenie i wszechstronność informacji różnorodnych racji zawiera starobrzędowa periodyka z lat 1905-1918. Periodyki, jak i źródła historyczne są ważne, ponieważ we współczesnym świecie wydawnictwa periodyczne, zazwyczaj określają świadomość społeczeństwa. Staroobrzędowcy też korzystali z możliwości czasopiśmienniczych.
Jeśli nawet trudno ocenić popularność innych staroobrzędowych czasopism i gazet – to tygodnik „Cerkiew” (wydawany był przez staroobrzędowców, którzy uznawali hierarchię Cerkwi Białokrynickiej), w latach 1908-1918 jest szczególny. Od 1914 roku tygodnik był masowym i popularnym czasopismem w szerokich kręgach starowierców Rosji. I dzisiaj, wyprawy archeograficzne znajdują jego komplety na terenach od Primorija po osady Kazachstanu. Kredo „Cerkwi” można sprowadzić do 6 punktów: „Służyć Cerkwi poprzez wydawnictwa, udowadniać istotę szerzenia wiary przez Cerkiew, wpływać na trwałość wiary staroobrzędowców w ramach nowego prawa i rozwoju życia codziennego, zwracać …szczególną uwagę na życie społeczności staroobrzędowców…, prowadzić walkę z ateizmem.”)
Wśród „nowych zadań” na pierwsze miejsce wysuwa się zdanie organizowania i rozwoju na nowych podstawach prawnych codziennego życia społecznego. Ważniejszą jego częścią było społeczne kształcenie dzieci. Była to sprawa priorytetowa, która pojawiła się u staroobrzędowców w XX wieku („Cerkiew” 1911; nr 3, s. 59; nr 27, s. 647). Staroobrzędowcy zgadzali się w tym, że rozwiązać te problemy można tylko wspólnie i tylko „zachowując historyczne uwarunkowania życia i swoje religijne przekonania”, oparte na początkach starej ruskiej wiary” („Cerkiew” 1914, nr 1). Dlatego koncepcje teoretyczne tych początków, stworzenia nowej filozofii historii starowierów są w czasie analizowanego okresu obowiązkową i nieodłączną częścią całej praktycznej działalności.
Wszystko zależało przede wszystkim od rozwoju i aktywności wspólnot lokalnych. Proces obdarzenia wspólnoty parafialnej osobowością prawną dał podstawy prawne wspólnocie, tej najstarszej formie zbiorowego istnienia starowierów oraz pobudził do szerokiej religijnej, gospodarczej i oświatowej działalności.
Statystyka państwowa w 1987 roku podawała liczbę starowierów – 2 143.340 osób. W pierwszej dekadzie XX wieku liczba ta wynosiła około 10 milionów.
Nie mamy jednak żadnych danych dotyczących oceny ich składu socjalnego.
Wydaje się, że największa grupę stanowili chłopi. W miastach przodował liczebnie wszelkiego rodzaju kapitał, głównie kupiectwo i rzemiosło. Przykładem może być skład Wszechrosyjskiego Białokrynickiego Zjazdu w 1908 roku w Niżnym Nowogrodzie. Wśród 208 uczestniczących w nim członków nie było ani jednego szlachcica. Większą część stanowili przedstawiciele wielkiego i średniego kapitału oraz chłopi. Reguła – nie starsi niż 30-45 lat. Aktywność i zainteresowanie pracą wspólnotową właśnie tych warstw przywiodła do tego, że na 5-lecie ogłoszenia prawa z 1906 roku, zarejestrowanych było ponad 1500 parafii staroobrzędowców.
Jednakże, prawa wyszczególnione z prawodawstwa były przyjęte nie przez wszystkich staroobrzędowców. Filipowcy, część fiedosiejewcew i nieokrużnicy uznali rejestrację parafii przez państwo za „niebezpieczną i złą herezję” („Cerkiew” 1911, nr 5, s. 108-110).
Reakcja ta jest w pełni zrozumiała, ponieważ dla wielu staroobrzędowców państwo symbolizowało władzę antychrysta i samo było antychrystowym. Stąd wziął się lęk przed jakąkolwiek stycznością ze strukturami państwowymi.
Prawodawstwo w latach 1905-1906, wywołało z kolei podział na „okrużników” i „nieokrużników”, a potem na „obszczinników” i „protiwoobszczynników”, czyli tych którzy godzili się na rejestrację wspólnot według reguł państwowych i ci, którzy nie chcieli się rejestrować.
Polemika ta faktycznie nigdy się nie skończyła, a po 1989 roku odrodziła się z nową siłą. W debatach na temat wspólnot, na zjeździe w Niżnym Nowogrodzie, w 1908 roku wystąpiło 40 osób (1/5 obecnych!), 17,5 % uczestników głosowało przeciwko „nowej wspólnocie”. Jednakże dosyć szybko różnice poglądowe i, dotyczące celów rozdzieliły samych „obszczinników”. I dla tych pierwszych i dla tych drugich było jasne, jak pisało czasopismo „Cerkiew”, że „wspólnota jest duchowo-obywatelską instytucją i tak, jak w niej…cerkiewne i obywatelskie i obywatelskie podstawy ściśle wiążą się ze sobą i są prawie nierozłączne” (1908, nr 49, s. 1657).
Punkty widzenia były znacząco rozbieżne i praktyczne rozwiązanie problemu o granicach funkcjonowania wspólnoty i głębi ich urzeczywistnienia zależało od teoretycznych rozwiązań. Główną ideą stało się zasadnicze przeciwstawienie Cerkwi staroobrzędowej, jako żywej, narodowej, kontynuującej tradycje wczesnego chrześcijaństwa – Cerkwi rządzącej, z punktu widzenia staroobrzędowców, formalnej, państwowej, gubiącej spuściznę wczesnochrześcijańskich wspólnot. Zasługą historyczną i istotą ruchu była myśl staroobrzędowców XX wieku, która dotyczyła ochrony, pochodzących z czasów apostolskich, form życia, w tym przede wszystkim życia religijnego.
Wielokrotnie na ten problem w swoich artykułach i broszurach w wymienionych wyżej latach zwracał uwagę białokrynicki apologeta-publicysta W.G. Sienatow. W 1908 roku pisał: „Nie w znajomości liter” problem między staroobrzędowcami a panującą doktryną tylko, w głęboko różnorodnym pojmowaniu narodowo-społecznej struktury Cerkwi. Różnorodne punkty widzenia o pochodzeniu cerkiewno-kanonicznych praw, na określenie samej istoty wiary. „To prawo narodu”, – mówi i myśli staroobrzędowiec. „To prawo hierarchii…”, panującej doktryny”.
Staroobrzędowa periodyka systematycznie podkreśla także, że wszystko, co ważne w „sobornosti” i „obszczinosti” zawsze istniało w życiu rosyjskich starowierów, ale do lat 1905-1906 potajemnie. „Teraz” – pisze, na przykład autor, kryjący się pod pseudonimem „Mirianin” – może wydawać się że ta wspólnota przekształci się w Cerkiew narodową, zaś prawosławna Cerkiew będzie tylko…państwowa. Właściwie we wspólnotowym życiu starowierców widziała, jako regułę, przyczynę stałości i prawie trzech wieków dążenia-utrzymać swoją samowystarczalność.
W artykule związanym z piątą rocznicą nowego prawa, zatytułowanym „Siła w nas samych”, czasopismo „Cerkiew” nawoływała, aby „być pełnoprawnymi gospodarzami na swoim terenie” (1911, nr 42, s. 1001-1002).
W taki sposób powstało pytanie o charakter i granice tych obszarów, na których wspólnota była pełnoprawnym gospodarzem. Nie przypadkiem na zebraniach wszechrosyjskiego niżniegoradzkiego zjazdu przedstawiono aż 7 projektów Statutu wspólnot staroobrzędowych. Ważniejsze dla wewnętrznego życia wspólnoty było prawo wybrać swoich przywódców duchowych. W artykule pt. „Świadectwa w obronie nazewnictwa wspólnot” („Cerkiew” 1908, nr 11), anonimowy autor, przekonywał, że wybory cerkiewnych władz i ich „unikanie zobowiązań” było główną funkcją wspólnoty chrześcijańskiej czasów apostolskich, a ich zachowanie sprawiło (lub dokładniej w XX w. sprawi), że starowiercy staną się jedną z głównych sił przebudowy i odnowy społeczeństwa.
Z rosyjskiego przełożyła Jadwiga Jobczyńska