Było to przy prapoczątkach miasta Rzym, gdy pozostawała jeszcze świeża pamięć po Romulusie, który wskazał swym następcom kierunek rozwoju cywilizacji Latynów. Malaryczna Magna Kloaka wyschła a ścięte lasy odsłoniły siedem majestatycznych wzgórz przyszłego centrum świata.
Sprawy ludzi żywo interesowały Bogów a ludzie pamiętali o składaniu całopalnych ofiar. Na jednym ze wzgórz jaśniała białym ciosanym kamieniem majestatyczna świątynia trojga bogów. Mieszkańcy nazwali wzgórze Kapitol, nadając nieśmiertelność nazwie i ponadczasową markę, dając podstawę do zapożyczeń. Triada Kapitolińska wychwalała cześć Jowisza oraz Marsa i Kwiryna. Takie zestawienie bogów ukazywało militarne usposobienie pierwszych Rzymian, gdyż poza najwyższym z bogów Jowiszem dawała najwyższe zaszczyty dwóm wielkim wojownikom, bogom oręża, pieśni wojny. Kwiryn był potężnym kolosem z gęstą brodą z lekkimi pasemkami siwizny, wspierającym się na włóczni, której zawdzięczał swój przydomek. Mars był równie wysoki, bardziej wyrzeźbiony gotowy pozować artystom zdecydowanie młodszy i bardziej ambitny. Konflikt kompetencyjny narastał z każdym dniem od chwili pierwszych ofiar składanych przez ludzi. Mars często skarżył się swemu ojcu, że ludzie ukochali bardziej Kwiryna bo datków dostaje więcej, dorodnych byków mu nie żałują. Jowisz przymykał oko bo wiedział że Mars jest porywczy i ambitny ponad miarę. Dochodziło niekiedy do incydentów. Wilki Marsa pożerały ofiary przeznaczone dla Kwiryna, u którego złość narastała. Ten zdawał sobie sprawę ze swojej siły a i wiek stanowił o rozwadze i stateczności. Gdy Mars dostał pokaźnego wołu szydził i urastał w dumę ale ostatecznie nim dzień się nie skończył Kwiryn otrzymywał darów więcej. Bywało że Mars dmuchał z tak potężną siłą, że darczyńcy nie mogli rozpalić stosu całopalnego dla Kwiryna. Janus opiekuńczy bóg domostw podpatrywał ich niekiedy udając się na codzienne przeglądy zamków i kłódek wszystkich drzwi w mieście. Obserwował niewidoczny z perspektywy dziurki od klucza. Tak obyczajowe sprawy całego miasta miał w jednym palcu. Bardzo dyplomatycznie oznajmiał Jowiszowi co widział czując się w obowiązku przed gromowładnym. Do pierwszego naruszenia nietykalności osobistej bogów doszło po święcie Fiołka na długo przed Bachanaliami na których to Jowisz zdecydował się rozmówić się z krnąbrnymi poddanymi. Atmosfera rozprężania przy pucharku wina miała sprzyjać ugodzie. Do tego jednak nie doszło wojna rozpętała się na dobre. Zatarg postanowili rozstrzygnąć w zgodnie ze standardami mieszczącymi się w kategoriach wojny.
Kwiryn z Marsem umówili się w kamieniołomie z którego wydobyto surowiec na pobudowanie ich świątyni i postanowili rozwiązać sprawę jak mężczyźni, wojownicy, bogowie. Legenda o tym zdarzeniu milczy choć musiało się to wydarzyć, a przebieg musiał być wyjątkowo brutalny. Świadczy o tym boska krew, która spływając barwiła kamienie na czerwono dając przyszłym artystom czerwony marmur do obróbki. Kwiryn miał długą włócznię więc trzymał Marsa na odległość, tamten musiał dzierżyć siłą rzeczy tarczę do obrony przy swoim krótkim mieczu - gladiusie. Niektórzy bajarze, interpretują walki gladiatorów jako wspomnienie po tym dniu. To że czas dla bogów płynie inaczej świadczy iż to co trwało dla nich chwilę dla ludzi było miesiącem. Każda rysa włóczni na brązowej tarczy była jak zapis historii, każde sparowanie ciosu gladiusaem jak przesypujący się piasek w klepsydrze obwieszczającego pełną godzinę. Mieszkańcy mówili o potężnym trzęsieniu ziemi i dużych startach materialnych nim spowodowanych. Coś rozproszyło Marsa może jego nieodłączny wilk wydał dźwięk. Chcąc obejrzeć się za nim otrzymał cios grotem włóczni. Rana była płytka ostrze ślizgało się po ramieniu. Upływ krwi był spodziewany tego efektem. To był impuls jak u każdego człowieka tak i boga nieprzemyślany. Oprzytomniał, gdy gladius rzucony przez niego leciał klingą zwróconą w kierunku piersi Kwiryna. Przeciwnik okazał się byś szybszy, uniknął choć o włos kto wie może i śmiertelnej rany. Mars nie dowierzał. To nie Kwiryn był szybszy, tylko ramie miotające mieczem niedomagało i puchło brocząc krwią. Przecież trafiłby, taki wojownik się nie myli. I jak każdy wojownik wiedział że defensywne oprzyrządowanie można użyć do ataku. Kwiryn nie miał doświadczenia z tarczą nie używał jej zawsze walczył tylko włócznią, nie miał nawet kiedy zarejestrować tego co nastąpiło. Pod potężnym uderzeniu tarczą zachwiał się uświadamiając sobie, że zlekceważył wojownika bez miecza. Nie wiadomo jak potoczyłaby się ta walka na śmieć i życie, gdyby nie oślepiający i rozdzierający powietrze grzmot błyskawicy rozdzielających wrogów rozstępujący przepaść między nimi. Gniew Jowisza był czymś niewyobrażalnym. Miękli przy nim najwięksi wojownicy jak teraz Kwiryn i Mars.
Dwa tygodnie odzyskiwali wzrok po oślepiających piorunach Jowisza a następnie po czeluściach podziemnych gdzie zostali strąceni. Przyszedł czas opamiętania. Najwyższy z Bogów kazał przyprowadzić ich przed swoje oblicze. Nie chciał być stronniczy Mars był jego rodzonym synem Kwiryn zaś dał się usynowić, a było to w czasach gdy bogowie zaczęli sprzyjać Latynom i zastali wyznawanych przez nich regionalnych Bogów w tym Kwiryna. Kwiryn ostatecznie uznał zwierzchność Olimpu. Jowisz jak mądry władca wiedział że Kwiryn miał bogów i bóstwa które mu sprzyjają więc rozsądził sprawę sprawiedliwie. Nakazał Marsowi urządzić wieczerzę dla Kwiryna a włócznikowi przynieść hojny prezent dla Marsa. Nikt nie wierzył w szczerość intencji gdy przystali na ugodę. Gromowładnemu się nie odmawia. Przyszło opamiętanie. Postanowili naprawić relacje ze sobą ale zaraz odezwała się niezdrowa ambicja Marsa i chęć poradzenia sobie z nią u Kwiryna. Na wieczerzę Mars przygotował się skrupulatnie splendor wystroju i wyszukaność potraw wprowadzała w zachwyt. Ale była to tylko sceneria do tragicznego spektaklu którego reżyserem był Mars. Mars miał żonę Bellonę mieszczącą się w kanonach piękna antycznego, jej specjalnością też była woja. Każdy wojownik chciałby mieć taką kobietę u swojego boku. Tego dnia miała usługiwać jak każda kobieta na uczcie. Po drugim posiłku miała podać zatrutą potrawę Kwirynowi, ten podstęp miał kosztować życie boga. Mars przebudził się po uczcie pod stołem cały zalany winem z rozbitego dzbana. Nie bardzo pamiętał cokolwiek z całej biesiady. Prędko spostrzegłszy nieobecność swojej żony Bellony wpadł we wściekłość podszytą niepokojem. Kwiryn musiał porwać jego kobietę. Odnalazł na Olimpie Heliosa przybył w samą porę, tamten wyprzęgał gwiezdne rumaki ze słonecznego powozu, gdyż dzień chylił się ku końcowi. Wybłagał u Heliosa szybką wyprawę po nieboskłonie w poszukiwaniu porywacza. Tak więc Helios złamał boskie zasady i z wieczoru znów stał się dzień. Słońce pierwszy raz nawiedziło ludzi z zachodu i dążyło w szybkim tempie we wschodnim kierunku łamiąc odwieczne fizyczne zasady funkcjonowania świata. Mars ponaglał spienione rumaki Heliosa bijąc batem zwierzęta. Mimo niechęci Heliosa ubłagał aby obniżył pułap rydwanu by łatwiej zobaczyć co dzieje się nisko na ziemi. Tym sposobem zapaliło się wiele koron drzew a na półwyspie apenińskim zapanowały pożary. Nie dość że pożary zapamiętali najstarsi ludzie to najbardziej wstrząsnęło nimi iż dzień trwał dłużej niż zwykle. Wyprawa zakończyła się niczym.
Mars stanął przed obliczem Jowisza, skarżąc się że Kwiryn go znieważył. Zabrał jego żonę z jego domu gdzie był gościem. Jowisz zdenerwował się na Kwiryna za pohańbienie najświętszej tradycji ale równie szybko dowiedział się o samowoli Marsa i niesubordynacji Heliosa. Gdyby wybuchy wściekłości miały wpływ na podejmowanie decyzji Zeusa nigdy nie znalazłby się na tej pozycji, którą piastował, nie byłby Pierwszym spośród Bogów. Kazał wyjaśnić całą sprawę Merkuremu, idealnemu do zadań, w których liczył się spryt, dyskrecja, dyplomacja i szybkość. Sprawa została wyjaśniona w przeciągu trzech dni. Cała trójka stanęła przed obliczem Zeusa. Mars był pierwszy, swoim barbarzyńskim zwyczajem siedział na wygarbowanych skórach zacnych wojowników z którymi stoczył zwycięskie pojedynki. Stanął na równe nogi gdy Kwiryn i Bellona weszli na Olimp i przekroczyli progi pałacu jego ojca. Był gotowy do pomsty nie zrobił tego tylko ze względu na strach przed Gromowładnym i świadomość swoich przewinień. Zaniepokoiło go to jak blisko jego żona trzyma się swojego porywacza, dziś zapewne ktoś próbował by wskazać na syndrom sztokholmski – przywiązanie się ofiary do porywacza. Jednak było inaczej. Chmurne, martwe spojrzenie posłał Jowisz Marsowi gdy Bellona wyjawiła plan zamordowania Kwiryna na uczcie. Ostateczne wyzwanie Bellony okazało się miażdżące dla Marsa i jak w antycznym spektaklu zwiastowało zakończenie. Bellona wybrała Kwiryna z miłości i odeszła z nim dobrowolnie. A więc Kwiryn nie tylko skradł mu wiernych ale i żonę. Przez cały proces odzywała się jedynie Bellona, Kwiryn nie zamienił słowa stał skruszony, Mars sapał i toczył po sali spojrzeniem swoich przekrwionych oczu. Merkury cały czas stał po prawicy Jowisza i tylko raz ośmielił się szepnąć mu coś do ucha. Tej tajemnicy nie poznał nikt inny. Te piękne uczucie to była ponoć sprawka Afrodyty, która nie radząc sobie już z zalotami Kwiryna zapowiedziała, że zakocha się w nim pierwsza kobieta która usługiwać mu będzie na uczcie. Tak też się stało. Tego cofnąć nie było sposobu.
Decyzja na którą przystali wszyscy po wielu dniach namysłu okazała się dla nich brutalna. Mars nie chciał powrotu Bellony, pragnął zemsty na niej i Kwirynie. Decyzja była ostateczna Mars od tej pory został jedynym bogiem wojny, Kwiryn wybierając Bellonę został pozbawiony boskiej godności, czci i prerogatyw. Zszedł na zawsze z Olimpu, opuścił Kapitol a z czasem usunął się i z Kwirynału, nazwa pozostała jedynym wspomnieniem po wojowniku z włócznią. Bellona przestała być wojowniczką, przejęła rolę gospodyni domu i matki przyszłych herosów. Mars przyjął gorzką lekcję. Mądra bogini Minerwa córka Jowisza miała zdolności parapsychiczne oddziałując na umysły mieszkańców Rzymu spowodowała, iż zapomnieli o Kwirynie, a Bellona w ich pamięci miała być siostrą Marsa a nie jego byłą żoną. W ten sposób Jowisz chciał załagodzić sytuację i zmazać hańbę, która dotknęła Marsa. Do dziś dnia znawcy antyku nie mogą dojść do konsensusu w genealogicznej gmatwaninie olimpijskiego panteonu. Mars nie pozostał długo na Kapitolu, prowadząc życie rozwodnika coraz rzadziej przebywał w Świątyniach w Rzymie, uczestniczył w licznych kampaniach chcąc przesunąć limes na korzyść jego wyznawców. Triadę kapitolińską Jowisz zastąpił swoją żoną Junoną i córką Minerwą. Oblicze świątyni z wojowniczego nastawienie zmieniło się w prorodzinne.