„Now is the winter of our discontent” to chyba najbardziej męskie słowa jakie usłyszałem, jest to też jeden z moich ulubionych cytatów pochodzących z poezji.
Tyle jest w nim zimna, zdecydowania, gotowości do działania i świadomości. Uwielbiam twórczość Williama Szekspira. Przeczytałem około 14 spośród jego dramatów. Moim ulubionym jest chyba „Ryszard III”. Nie jest to może jego najlepszy dramat, nie jest tak dobry jak „Hamlet” czy „Król Lear”, ale bije z niego taka piękna młodzieńcza moc, entuzjazm wczesnego geniuszu i radość z pisania.
Henryk Zbierski podaje, że jest to pierwsze arcydzieło W. Szekspira, które napisane zostało pod wpływem Christophera Marlowe'a, ale jak dla mnie W. Szekspir już tutaj przebija go całkowicie. Nie znam „Edwarda II” i „Tamerlana”, więc może moja opinia jest błędna, ale sądzę, że już tutaj Szekspir stworzył znacznie bardziej skomplikowaną i subtelną fabułę, a także bardziej wyrafinowane postacie niż robił to Ch. Marlowe. I nie chodzi o to, że Ch. Marlowe nie miał talentu. Myślę, że miał on dosyć porównywalny talent, ale widać, że nie dopracowywał swoich dramatów, choć potrafił niesamowicie zabłysnąć w monologach złoczyńców, to jednocześnie jego utwory są takie surowe. Choć konstrukcja dramatyczna jest często genialna (jak w „Fauście” czy „Gwizjuszu”), to jednak wszystko wydaje się po prostu nie dość rozbudowane
Nie oszukujmy się, Szekspir kochał postać Ryszarda III, tak jak Ch. Marlowe kochał Fausta czy księcia Gwizjusza. Z bezpiecznej perspektywy pisarskiej takie postacie są najlepszym co może być: charyzmatyczni, z ciekawym życiem i aspiracjami, zawsze zahaczający o sens istnienia. Są to ludzie, którzy dzięki własnej energii i pragnieniom są w stanie sprowadzić magię na świat, choć często pozornie wszystko pozostaje na poziomie realizmu. Ich tragiczny koniec wynikał chyba raczej z potrzeby satysfakcjonującego zakończenia dla publiczności i z chęci uniknięcia skandalu, niż z faktycznych pragnień pisarzy. Z drugiej strony, gdzie posunąć dalej taką opowieść? Ryszard III żyje dla zdobycia władzy, nie dla jej sprawowania, jego brak energii pod koniec dramatu stanowi odpowiedź na pytanie: „Co by się stało, gdybym zdobył to wszystko czego chce człowiek?”. Na myśl zawsze przychodzi wizja pustki. Nie do końca taki jest koniec Ryszarda III, mimo pewnego braku energii jego ambicje się nie kończą, ma plany kolejnych intryg i ginie w dzikich zmaganiach walcząc o życie. Williamowi Szekspirowi udało się świetnie wybrnąć z problemu, który pogrążył Fausta. Mimo tego myśląc o zakończeniu „Ryszarda III” zawsze mam jakiś niedosyt, chciałbym, żeby opowieść rozwinęła się dalej.
Nawiasem mówiąc, chyba nie do końca można też mówić, że Ch. Marlowe źle wybrnął w swojej opowieści o Fauście. Nie mogę traktować tego dramatu jako skończonego, ewidentnie miał inny plan, inaczej chciał rozwinąć swoje dzieło, ale w pewnym momencie je zarzucił. Być może było tak z powodu kontrowersyjnego tematu jakim była ta opowieść, a być może chciał go po prostu już wystawić i zarobić pieniądze. Tak czy owak wygląda jakby został szybko sklecony. Osobiście uważam, że początek i koniec zostały napisane pierwsze. Nie jest to dla mnie dziwne, wielokrotnie zdarzało mi się wymyślać opowieść, w której miałem dokładną wizję początku i końca, a nie miałem środka. Czytając ten dramat chciałoby się go dokończyć zgodnie z pierwotnym założeniem. Tak zresztą myślał chyba Johann Goethe, jak dla mnie jego Faust jest właśnie tym dokończeniem dzieła Ch. Marlowe'a, wniósł tam wprawdzie wiele od siebie i wiele zmienił, ale myślę, że gdzieś w rdzeniu tkwi dalej idea Christophera Marlowe'a.
W Ryszardzie III widać dysproporcję między postaciami pozytywnymi a negatywnymi. Henryk VII został pokazany jako doskonały władca. Jest to oczywiste, ponieważ był Tudorem, a sztuka „Ryszard III” dotyczy w gruncie rzeczy historii przejęcia władzy w Anglii przez Tudorów, więc z góry było określone, kto jest tu postacią pozytywną. A jednak w tym wszystkim Henryk VII jest cukierkowy i płaski, nie jest w stanie wzbudzić sympatii. Z drugiej strony jednak trzeba powiedzieć, że jego ocena zależy również od sposobu, w jaki odbieramy ten dramat, zupełnie inaczej wygląda on na papierze, a inaczej na scenie (tak jak zresztą wszystkie dramaty Williama Szekspira i chyba dramaty w ogóle).
Oglądałem kiedyś wspaniałą ekranizację z Lawrencem Olivierem. Tam panowanie Ryszarda III wydawało się koszmarem, a zwycięstwo Henryka VII było jak przebudzenie się z tego złego snu. Czuło się ulgę i dlatego w kontraście tym Henryk VII wydawał się postacią wręcz wspaniałą. Gdy jednak wiele lat później przeczytałem dramat, ujrzałem całą sprawę zupełnie inaczej. Może i Henryk był dobry, ale Ryszard był ciekawy. Dlatego też czytanie tego tekstu pozwala spojrzeć na sprawę z perspektywy samego Ryszarda i to jemu kibicować mimo tych wszystkich strasznych czynów, jakich dokonuje. Jego chaos i indywidualizm są dla czytelnika