- Krystyna Wojciech-Ratajczak
- Polecane
Krystyna Wojciech-Ratajczak
XII Turniej Wierszy „O Pierścień Dąbrówki”
Przyśniło mi się
Dziecko
Z pąkiem kwiatu
Na ustach
Piąstki zaciśnięte
I miękkie
Złożone
W betonowe dłonie
Matki ulicy
XII Turniej Wierszy „O Pierścień Dąbrówki”
Przyśniło mi się
Dziecko
Z pąkiem kwiatu
Na ustach
Piąstki zaciśnięte
I miękkie
Złożone
W betonowe dłonie
Matki ulicy
wyróżnienie w XII Turnieju Wierszy „O Pierścień Dąbrówki”
trudno je przywołać
do linijek
rozbiegają się
jak niesforne dzieci
rozpychają wyobraźnię
wskakują w przestrzenie
nierozpoznane
zagrzebują się
wyróżnienie w XII Turnieju Wierszy „O Pierścień Dąbrówki”
po korytarzach cylindrycznego liceum snuły się
zbliżając z ciekawości do jasnych kręgów światła,
okno na świat wystawiono marzeniem,
tak jakby był inny wybór.
nie objęło mnie wtedy, minęło,
jak zstępuje, obtacza i prześwietla każdego ciągłym początkiem,
wybrałem wtedy gry komputerowe, muzykę i filmy
wyrażające strach nieśmiertelnym językiem dziecka.
nagroda główna w XII Turnieju Wierszy „O Pierścień Dąbrówki”
Najpierw wymyśliłaś jasną duszę
później olśniewający jej profil
W kręgu powłóczystych spojrzeń
czułaś się spełnioną artystką
świadomie rozgrzeszałaś
niedobór wyrzutów sumienia
Podporządkowana marzeniom
stałaś się niepoprawna
Platon przewracał się w grobie
wyróżnienie w XII Turnieju Wierszy „O Pierścień Dąbrówki”
Tuż przed zachodem
topaz słońca
rozpala źrenice
Niebo ciemnieje
skondensowane
w paraboli oddechu
Gęstnieją cienie
i widnokrąg podchodzi coraz bliżej
aż pod nasze ślady
A może od urodzenia
skazany byłeś na czyściec?
Stąd twa szamotanina
i wieczna przegrana
Stąd ta daremność losu
i nieskończona ilość
śmiertelnych ciosów
więc po co Bogu ten widok
Bóg milczy
więc kto mi powie - komu potrzebne
skazanie na to
czyśćcowe pustkowie?
Na początku było słowo i bóg było tym słowem. Jednolite połączenie świętości z doskonałością, dźwięku z bytem nieskończonym. W tej symbiozie pojawiła się potencja nazw, zdań, słowników oraz gramatyk, które dla pięknej jedni były zbyt złożone, dla prawdy zbyt skomplikowane, dla dobra zbyt abstrakcyjne.
Ja poematem mogłem być wspaniałym,
Jak skrzypce śpiewne, jak kwiat białej róży.
Lecz tylko niczym w świecie tym się stałem
I moje życie nikomu nie służy.
Ciężko mi bywa, często ból mnie nęka,
Lecz boleść moja też jest byle jaka.
Bo to bezpłodnej rozterki udręka,
A nie ostrogi bodziec dla rumaka.
Był taki czas, kiedy uczniowie jesziwy zadawali panu młodemu, po nocy poślubnej, pytanie: „Znajdujesz” czy „Znalazłeś”? Jeżeli ów odpowiedział „Znajduję”, to pytający bardzo mu współczuli, jeśli zaś odpowiedź brzmiała „Znalazłem” cieszyli się wraz z owym mężczyzną.
Polski czytelnik zna Dziady z jednego tłumaczenia — klasycznego, dziewiętnastowiecznego tłumaczenia Józefa Paszkowskiego. Innych tłumaczeń Polacy nie znają albo nie chcą znać. Może dlatego, że po Paszkowskim nikt Dziadów nie przetłumaczył dobrze?
Okazało się, że wiosną 2021 kwitną nie tylko kwiaty i wirusy. Kraj przypomina wielorękiego, któremu wyrosło aż kilka prawic. Ta najpotężniejsza nie ma szans na rozwój, bo zagipsowała się już jesienią, a świętowanie tego wyczynu powinna corocznie obchodzić 22 października. Natomiast nowe, słabe prawice, mimo niewielkich szans na zdominowanie tej głównej, wiją się jak małe żmijki i w hegemona sikają jadem. Gdy to piszę, trwa walka o wybór takiego Rzecznika Praw Obywatelskich, który „nie byłby wyrazicielem tylko jednego światopoglądu”.
Maciej Porzycki jest poetą i felietonistą. Mieszka i pracuje w Poznaniu. Do roku 2016 wydał sześć tomików poezji. Siódmym jest Analogia, wydana w roku ubiegłym. To zestaw 36 wierszy. To akurat tyle, by czytelnik nie poczuł się znudzony i mógł przyjrzeć się każdemu z osobna. W tym przypadku jest to szczególnie wskazane. Te wiersze są bowiem wyjątkowo hermetyczne. Powiem wprost — szukałem w tej książce choćby jednego, który przypadłby mi do gustu. Moja intuicja podsunęła mi co prawda kilka, ale jest ona zaprawiona w takich bojach.
Na początek jeden z wierszy ze zbiorku – żeby wyjaśnić i uzasadnić podtytuł tych krótkich rozważań oraz aby je usprawiedliwić (pięknem ich przedmiotu zainteresowania):
a przecież
a przecież wszyscy jesteśmy jak ślepcy
w miłości
i daleko nam do wiary
tak wielkiej
jak ziarnko gorczycy
powiedziała mała dziewczynka
do małego chłopca
na uszko
Wchodząc w inny świat chcemy go zrozumieć – tym bardziej, kiedy to jest świat zapisany. Już pierwsze strony książki Jana Hyjki wyraźnie uzmysławiają w jaką wybieramy się podróż. „Klepsydra jaźni” nosi podtytuł „ … armia słabeuszy”. Po kilku słowach lektury wydaje się, że jej treść będzie przewidywalna. Historia pobytu w wojsku w czasach PRL- „zaszczytna służba w LWP” ( Ludowym Wojsku Polskim). To niby zwarta, odrobinę pamiętnikarska opowieść jakich wiele można usłyszeć przy rodzinnym stole podczas wspomnień z czasów, gdy młody człowiek zmuszony był do „pobytu w armii ”.
Kiedy tylko wspomnę Bogusława, jawi się przed moimi oczami spotkanie w opolskim Klubie Związków Twórczych sumujące wyniki konkursu poetyckiego nt. szeroko pojętego regionalizmu. Zwycięzcą był, zdaje się, Jan Goczoł, który przeczytał wiersz o Górze św. Anny z odniesieniami historyczno-patriotycznymi do powstań śląskich, po czym wystąpił uhonorowany drugą nagrodą Żurakowski. Z zestawu liryków, jakie potem weszły do jego drugiego tomu Grudy ziemi (1966, nagrodzonego przez wrocławskie Ugrupowanie 66), najgłębiej emocjonalnie przemówił do mnie Dworzec Wschodni:
Jako cywilizacja straciliśmy moralność. To piękne słowo zaczyna mi przypominać raczej nieistniejącą walutę. Credo dzisiejszego masowego człowieka jest dążenie do tego, by żyć bez podporządkowania się jakiekolwiek etyce. Od młodych słyszałam już o NOWEJ MORALNOŚĆI, która zaczyna napawać mnie lękiem, bo wybrzmiewa jak niemoralny czyn ale nie słyszałam o żadnym ich moralnym kodeksie, więc chyba nie ma czegoś takiego.
1 kwietnia
Rośnie statystyka zakażeń ale przede wszystkim zgonów. Najgorzej w Europie, trzecie miejsce w świecie po Meksyku i Rosji. Fatalna służba zdrowia. Brak zaufania do niej powoduje, że ludzie zarażeni nie zgłaszają się do lekarza, a potem bywa już za późno. Wiem coś o tym, bowiem w grudniu ubiegłego roku o mało co nie straciłbym jedną z najbliższych mi osób. Gdyby nie zdecydowana interwencja u wojewody, który mnie zna i chyba szanuje, to nie wiem jakby się skończyło. Chora na Covid 19 leżała na oddziale ortopedii (sic!) odwodniona, bez kroplówki. W poprzednim szpitalu po operacji woreczka żółciowego została zarażona koronawirusem, a potem – podczas rehabilitacji – jeszcze jakąś paskudną bakterią przewodu pokarmowego. Wymusiłem wcześniejszy wypis.
Alfred Nobel był dla naszej literatury szczodry, co udowodnił wielokrotnie, ostatnio poznając świat z Olgą Tokarczuk. Ale też wielokrotnie zawodził naszych Wielkich Literatów. Pięciokrotnie Marię Dąbrowską, czterokrotnie Jarosława Leona Iwaszkiewicza i Stefana Żeromskiego, że innych nie wspomnę. Dąbrowską „utrącił” recenzent Szwedzkiej Akademii, który uznawał tylko życie za dnia, ślepy był nocą. Łasy na splendory Iwaszkiewicz przyjmując w 1970 roku Międzynarodową Leninowską Nagrodę Pokoju obraził wynalazcę militarnego dynamitu.
Uznany i uhonorowany (różnymi nagrodami) krytyk literacki, historyk literatury, profesor polonistyki UJ, redaktor krakowskich ARCANÓW, Maciej Urbanowski, ma już w swym dorobku kilka książek o literaturze współczesnej (np. „Dezerterzy i żołnierze”, „Oczyszczenie”, „Romans z Polską”). Całkiem niedawno opublikował kolejną – pt. „Paralele, korespondencje, dedykacje w literaturze polskiej XX i XXI wieku”. Tytuł dosyć intrygujący, ale jeszcze przed otwarciem książki przeczuwałem, że jej bohaterami będą m. in. Andrzej Bobkowski, Tomasz Burek, Zbigniew Herbert, Gustaw Herling-Grudziński, Janusz Krasiński, Jarosław M. Rymkiewicz, Marek Nowakowski czy Wojciech Wencel.
Taką hierarchią przedmiotów zainteresowania można skwitować publicystykę wspomnieniową Jana Rulewskiego Wysoka temperatura. Od wolności do wolności 1980-1990. Dominuje ja bardzo egotyczne, lecz nie egoistyczne, gdyż zauważające innych, nawet ich szanujące i oddające im sprawiedliwość, choć ustawicznie z nimi polemizujące, aby ostatecznie różnymi argumentami i zagadaniem, zmęczeniem wręcz, wypłynąć na wierzch, sobą postawić kropkę nad i. Nie jest to jednak subiektywizm zniekształcający fakty i prawdę historyczną, gdyż J. Rulewski jako inżynier bazuje na realności, nadbudowując tylko na niej, nowe konstrukcje, jako kreator, a był przecież w Zakładach Rowerowych „Predom-Romet” w Bydgoszczy skąd się wziął, znakomitym racjonalizatorem a nawet wynalazcą.
„Czy wie Pani, że Zuzanna, kiedy była uczennicą w Równem, przed każdymi świętami Bożego Narodzenia ozdabiała wystawę sklepu swojej babki jako anioł? Klęczała w białej sukience, ze skrzydłami, srebrną przepaską na czole, a może złotą, i w białych pantofelkach [.. .].Klęczała nieraz bardzo długo”.
(list Kazimierza Brandysa do Izoldy Kiec, Paryż, 30listopada 1989)
Kazimierz Grochmalski to twórca eksperymentalnego Teatru MAYA (w latach 1976-1998 zrealizował 16 premier według własnych scenariuszy). Ostatnio wydał dwa tomy poezji: „Teatr, którego nie było” (2016) oraz „Traktat o marionetkach” (2018). Autor własnej metody teatralnej nazwanej „kompozycją komediową”, którą prezentował na kilkunastu uniwersytetach całego świata. Twórca legendarnego teatru, konkurującego z „Teatrem Ósmego Dnia” Lecha Raczaka. Po latach pracy w biznesie (między innymi współkreacja sieci sklepów „Żabka” na zlecenie „Elektromisu”) Kazimierz Grochmalski wraca w objęcia muz dwoma tomami poezji i ostatnio wydanym zbiorem 14 utworów prozatorskich pt. „Uśmiech”.
Przednówek – słowo dziś już archaiczne – jako kojarzące się z niedostatkiem, w czasach powszechnego dobrobytu wychodzi z użycia.
„Dla gospodarzy biednych był to okres wymuszonego głodu, podczas którego spożywano wszystko, co było do zjedzenia, łącznie z żywnością nadpsutą, czy też takimi roślinami, których w normalnej diecie nie stosowano (np. różnego rodzaju chwasty – komosa biała).
To był rok największej nienawiści, jaką może sobie wyobrazić człowiek. Rok balansowania po najbardziej napiętych strunach ludzkich emocji. Całkowite zatracenie wachlarza barw i odcieni, wyłączenie z uzusu społecznego pokaźnej części słownika. Niezależnie od sytuacji, problemu, zjawiska; następuje taka sama reakcja czyli skrajność.
Przed świętem pracy, parter sali widowiskowej Domu Kultury wyszorowano na błysk. Balkony jeszcze w cieniu czekają na swoją kolej.
Przyjechał do nas Amerykanin. Pewnie zabłądził, bo czego mógł tutaj szukać? Wysoki, barczysty. Włosy ciemnoblond, oczy niebieskie, kwadratowa szczęka. Uroda aktora. Pierwszy zobaczył go Zenek.
Na świecie jest tyle pięknych rzeczy, o których się filozofom nie śniło. Jeżeli patrzysz oczami serca świat, nabiera światła. Czasopisma literackie to niezwykle specyficzny nurt życia literackiego.
1 lutego
Patrzę na tych kilka kartek, na których – na wszelki wypadek – opisałem, bardzo się przy tym streszczając, swoje dotychczasowe działania (osiągnięcia?) i konstatuję, że jest tego dużo, stanowczo za dużo.
Z serdeczną wdzięcznością dziękuję Michałowi Pasternakowi za przybliżenie czytelnikom Akantu moich szkiców o roku 1920 i dość wnikliwą lekturę książki, wydanej dzięki życzliwości imama Mahmuda Taka Żuka przy ogromnym zaangażowaniu Rafała Bergera i osób, związanych także z Akantem.
Nie tak dawno temu, będąc w Warszawie, czekałem na jeden z wykładów profesor Jadwigi Pstrusińskiej (obecnej i na łamach „Akantu”), jakie wygłaszała wówczas w Pałacu pod Blachą, części Zamku Królewskiego.
Niewiele jest pism literackich, które doczekały się tylu edycji. Większość pojawia się na rynku wydawniczym niczym efemeryda, ukazuje się przez krótki czas i znika.
Nie pomnę już, kiedy zetknąłem się z „Akantem” po raz pierwszy.
***
Ja nie żałuję mojej wiosny dni,
Traconych w płochych miłosnych marzeniach. –
I tajemniczych nocy nie żal mi,
Ani też fletni namiętnego pienia.
Nie żal mi was, niewiernych druhów rzesz;
Biesiad i godzin spędzonych przy winie –
Nie żal mi was, moje młode zdrajczynie –
Wymyślnych zabaw nie żałuję też.
Lecz gdzież są dziś te chwile rozczulenia,
Młodzieńczych marzeń w słodkiej ciszy czas?
Gdzie dawny żar i moje łzy natchnienia?...
Lata młodości, wróćcie, proszę was!
[ostatnia część]
W latach 2014-2017 – równolegle do sektora publicznego, czyli publicznych, krakowskich instytucji kultury – produkt warsztatów tekstoterapeutycznych testowałam w sektorze prywatnym. Stosowałam w obu tych sektorach tę samą strategię ofertową. Ku mojemu zaskoczeniu, po odrzuceniu proponowanej innowacji w zakresie usług tekstoterapeutycznych przez instytucje kultury, prywatni partnerzy biznesowi byli otwarci na projektowany przeze mnie proces. Przede wszystkim doceniali oni zasoby merytoryczne projektu, w tym opublikowaną przeze mnie książkę biblioterapeutyczną, dedykowaną psychoterapii i rozwojowi osobistemu kobiet w procesie zmiany biograficznej, przygotowaną i opublikowaną z funduszu Stypendium Edukacyjnego Miasta Krakowa w 2011 roku.
Ty powiernicą byłaś mi...
Ty powiernicą byłaś mi nie raz,
Gdy wśród swawoli smutki się zdarzały;
Spędzałem z tobą mojej wiosny czas,
Kiedy czarowne sny się zaczynały.
Czekałem chwili, kiedy obok mnie
Jako wesoła staruszka się zjawisz,
Figlarnie błysną okulary twe
I mnie dziecięcą grzechotką rozbawisz.
Mój słuch pieściły słowa pieśni twych,
Kołyską moją czule kołysałaś
I wśród pieluszek zostawiłaś mych
Tę fletnię, którą ty zaczarowałaś.