- Jan Rulewski
- Polecane
Jan Rulewski - Sprawiedliwość wszystkich
Gwiazdka z wigilią. To jest jedyny czas, który gromadzi wszystkich Rodaków. Niezależnie od światopoglądu rodziny. Przyjaciele i znajomi dzielą się opłatkiem, symbolem życzliwości.
Gwiazdka z wigilią. To jest jedyny czas, który gromadzi wszystkich Rodaków. Niezależnie od światopoglądu rodziny. Przyjaciele i znajomi dzielą się opłatkiem, symbolem życzliwości.
To sytuacja współczesnego człowieka, który dzieje się pomiędzy osiągnięciami współczesnej nauki a wiarą, między dawnym – a obecnym sposobem widzenia naszej rzeczywistości, która przecież w żaden sposób wiary nie wyklucza. Tu dzieje się nasze życie i odpowiedź na pytanie: czy potrafię je w miarę solidnie pochwycić, powiedzieć że jest moje, czyli że moja obecność opowiada je tak, abym mógł w nim dobrze funkcjonować? To fundamentalne pytanie, które zawsze było, jest i będzie do zadania.
Estonia – kraina odległa geograficzne, ale bliska zarazem. Kraina to ziemia i ludzie.
Jan K. i jego sytuacja już na początku spektaklu kojarzy się widzom z Józefem K. i absurdalnymi klimatami Kafki. I już wiadomo, że będzie bardzo ponuro, smutno i tragicznie. Zwłaszcza że potem dojdą jeszcze ewidentne aluzje do „Roku 1984” Orwella czy „Lotu nad kukułczym gniazdem” Keseya, rzeczywistość sceniczna może stać się jeszcze bardziej przytłaczająca, a szara plastyka pogłębi jeszcze i tak dołującą aurę rzeczywistości.
15 marca
Sytuacja wyznaniowa na Białorusi jest bardzo trudna do określenia, podobnie jako całe życie społeczne w tym kraju.
Przestrzeń dzieła sztuki, jawiąca się poprzez nieskończoność elementów – punktów szczególnych tworzących utwór – oraz ich dobór, stanowią istotność myśli, a przynajmniej powinny stawać się twórczą jednością, a więc sensem nadrzędnym powodującym całkowite zespolenie autora z duchową strukturą znaczeń i ich przetwarzania.
W almanachu „Spiętrzenie” 33 wybranych, na 300-setny numer „Akantu”.
Dramaturgia jest od pokoleń filarem polskiej kultury na Litwie. Od ponad pół wieku w litewskiej stolicy działają dwa polskie zespoły teatralne. Obydwa powstały w trudnych czasach radzieckiej okupacji i przez dziesięciolecia mozolnie torowały sobie drogę w trudnych warunkach zniewolenia. Dzisiaj, w odrodzonej i nowoczesnej Litwie, oba polskie zespoły zdobyły godną pozycję na teatralnej mapie Wilna i mogą się poszczycić nietuzinkowymi osiągnięciami, każdy z nich w innej dziedzinie.
Topolowy szelest słów w poezji Anny Andrych
Z dorobku literackiego poetki Anny Andrych wybrałem dwa tomiki wierszy, a mianowicie: Do dna (1996) i Archipelag (2018). W zamyśle chciałem dostrzec zaistniałe różnice w tematach i stylu pisania poezji na przestrzeni czasu. Autorka tych tomików w przyszłym roku będzie obchodzić czterdziestolecie swojej twórczości, zadebiutowała wierszem w 1985 roku na łamach Zielonego Sztandaru. Jest poetką o bogatym dorobku literackim, pisze prozę, wiersze, opisujące zjawiska i wydarzenia, dotykające ją osobiście lub pośrednio, wrażliwość kobiety i poetki jednocześnie.
Stowarzyszenie Kołobrzeskich Poetów długo oczekiwało tak udanego debiutu poetyckiego, jakim jest wydany w tym roku pod redakcją Stefana Pastuszewskiego tomik „Wgląd” Lili Hermann. Z pewnością jest to jedna z lepszych pozycji wydanych przez bydgoski Instytut Wydawniczy „Świadectwo”, a sama autorka jest przykładem na to, że nie zawsze należy spieszyć się ze składem książki, dać wierszom czas i wrócić do nich znów, by wybrzmiały w lepszej, dojrzalszej formie. Wiersze Lili Herman ukazały się parokrotnie na łamach niniejszego czasopisma, jednak czytelnicy mieli okazję zaledwie fragmentarycznego wejrzenia w jej poezję, gdzie właśnie owo „wejrzeć” ma tutaj kluczowe znaczenie.
***
Ja nie żałuję mojej wiosny dni,
Traconych w płochych miłosnych marzeniach. –
I tajemniczych nocy nie żal mi,
Ani też fletni namiętnego pienia.
Nie żal mi was, niewiernych druhów rzesz;
Biesiad i godzin spędzonych przy winie –
Nie żal mi was, moje młode zdrajczynie –
Wymyślnych zabaw nie żałuję też.
Lecz gdzież są dziś te chwile rozczulenia,
Młodzieńczych marzeń w słodkiej ciszy czas?
Gdzie dawny żar i moje łzy natchnienia?...
Lata młodości, wróćcie, proszę was!
Sport żużlowy był w krajach byłego bloku socjalistycznego przepustkę do przyszłości - zelektryfikowanej, zmotoryzowanej, dorównujące w rozwoju techniki i technologii Zachodowi.
Nieidealnie idealna to debiut książkowy Sylwii Karmusik. Do tej pory swoje wiersze publikowała w prasie lokalnej i branżowej, a także w Internecie na blogu osobistym Kobieta to ja. Ten krótki tomik poezji jest owocem wsparcia finansowego ze strony miasta Kołobrzeg.
Trzymam właśnie w dłoniach książkę – wędrowniczkę, czyli Antologię „Akantu” 2013-2017, która maszerowała do mnie dzielnie przez około 1095 dni, czyli dobre trzy lata.
Droga Pani Lucyno
Przeczytałem. I raz, i drugi, i… I zdałem sobie sprawę, że czegoś mi brakuje. Wieczór, cicho, ciemno – pomyślałem, że lektura Pani wierszy wymaga skupienia i nastroju. Wtedy myśli ożywają i mienią się wszystkimi kolorami rzeczywistości. Tak, to zdecydowanie jest konieczne. Włączyłem muzykę jednego z moich ulubionych kompozytorów – José António Carlosa de Seixas i jego sonaty klawesynowe – pokrewny jakoś Chopinowi, jeden z wielkich mistrzów, zmarł w roku 1742 w wieku 38 lat…
„Sztuka interpretacji”, o której w latach sześćdziesiątych pisał Janusz Sławiński właściwie jest wyzwaniem dla każdego z czytelników, to nie jest tylko kwestia literaturoznawstwa, bo problemem stało się dzisiaj rozumienie każdego tekstu. To duży problem w kształceniu młodzieży – czytanie ze zrozumieniem. Częste stały się dzisiaj przykłady w życiu publicznym manipulacji językowych, dużo tego w mediach społecznościowych, wyrywanie słów i zdań z kontekstu, pilna stała się potrzeba przyswojenia sobie reguł mądrego czytania, czyli szukania „sensów głębokich”. Istota hermeneutyki to „rozjaśnianie” metaforyki i zawiłości języka. Heidegger poszukiwał w poezji „blasku boskości”, którego tak brakuje dzisiaj w poezji. To jest najważniejsze w czytaniu literatury czy sztuki.
Klub Literacki w Poznaniu jest już szacownym jubilatem, niedawno obchodził swoje 50-lecie.
Jestem uwięziony w życiu jak robak w bursztynie.
(Piotr Stareńczak - „Atrofia”, str. 122.)
Miałbym chyba problem z napisaniem „klasycznej” recenzji nowej, piątej już, książki Piotra Stareńczaka - „Atrofia”, więc może ograniczę się do kilkunastu luźnych uwag, zapisując je jak najbardziej lakonicznie, niemal jak autor we fragmentach swojego dzieła, zatytułowanych „Z pamiętnika insomnika” (w trzech częściach). Będzie to tym trudniejsze, że wrażeń i refleksji z lektury omawianej pozycji mam naprawdę sporo, pozytywnych, ale i niestety, negatywnych. Kto zresztą wie, czy tych drugich nie jest więcej. A więc – do rzeczy:
III