- Piotr Wiktor Grygiel
- Polecane
Piotr Wiktor Grygiel - Pogodowa historycznie szczypta Inflant
Czy św. Mikołaj z workami prezentów mknął kiedyś do nas z dalekiej Laponii, saniami ciągnionymi przez renifery, poprzez zamarznięty Bałtyk?
Czy św. Mikołaj z workami prezentów mknął kiedyś do nas z dalekiej Laponii, saniami ciągnionymi przez renifery, poprzez zamarznięty Bałtyk?
„Sztuka interpretacji”, o której w latach sześćdziesiątych pisał Janusz Sławiński właściwie jest wyzwaniem dla każdego z czytelników, to nie jest tylko kwestia literaturoznawstwa, bo problemem stało się dzisiaj rozumienie każdego tekstu. To duży problem w kształceniu młodzieży – czytanie ze zrozumieniem. Częste stały się dzisiaj przykłady w życiu publicznym manipulacji językowych, dużo tego w mediach społecznościowych, wyrywanie słów i zdań z kontekstu, pilna stała się potrzeba przyswojenia sobie reguł mądrego czytania, czyli szukania „sensów głębokich”. Istota hermeneutyki to „rozjaśnianie” metaforyki i zawiłości języka. Heidegger poszukiwał w poezji „blasku boskości”, którego tak brakuje dzisiaj w poezji. To jest najważniejsze w czytaniu literatury czy sztuki.
Tym razem nie będzie ani słowa o politykach. Obsesja pokazywania swej ważności i wielkości ogarnia coraz szersze masy bezimiennych. Jednak rzadko kto na cudzą ważność uwagę zwraca, zajęty pielęgnowaniem własnej! Zresztą okazanie komuś życzliwości i zainteresowania bywa ryzykowne i może empatycznemu naiwniakowi wyjść bokiem. O takiej sytuacji mówiło od wieków aktualne przysłowie: Daj komuś palec, to chce całą rękę. Po 1989 roku postawa ta w ekspresowym tempie ewoluowała, dlatego też w latach 90. przysłowie to nieco uaktualniłam: Daj komuś palec, to ci urwie rękę. Po jakimś czasie znów wymagało ono uaktualnienia: Daj komuś palec, to ci urwie rękę i wejdzie na głowę. Jak brzmi dla mnie w chwili obecnej – nie przytoczę, ze względu na przedświąteczny czas pokoju i dobra.
Ten esej by nie powstał, gdyby nie historia dogmatyki religii chrześcijańskiej, a w szczególności Kościoła katolickiego, gdzie pierwsze skrzypce gra niestety wciąż Augustyn.
Widocznie nie umiałem
patrzeć
na kształt na pokuszenie
kosztowała mnie słowem
słowa wykradała siłom w akcie
bezsilności
Można powiedzieć, że tak z marszu poszedłem na wystawę „Jan Stanisławski i jego uczniowie...” w Muzeum Okręgowym im. Leona Wyczółkowskiego w Bydgoszczy.
Ja to chyba jestem Marzycielem, z tym że o dziwo moje marzenia się spełniają. Tak z pół roku temu rozmawiałem z siostrą Kasią, że poleciałbym do Nowego Jorku. Po prostu tak dla odmiany, żeby się coś działo, bo ciągle te podróże po Polsce i po Europie; a tak człowiek znowu by chciał polecieć gdzieś dalej. Najlepiej na inny kontynent. To jest, to takie ekscytujące doświadczenie jakby się leciało, zupełnie na inną planetę. W każdym razie dla mnie. A tu, niespodzianka. Nagle siostra Kasia dzwoni do mnie i się pyta, czy już wydrukowałem bilety ? Ja się pytam: jakie bilety ? Na to siostra: jak to jakie bilety? Na Basquiata i na Warhola. To ja sobie myślę, to ja lecę do Nowego Jorku. Nareszcie! Ale siostra już mnie sprowadza na ziemię i powtarza, i to po dwa razy: do Paryża, do Paryża. A ja sobie myślę, Paryż nie Paryż, a dla mnie i tak to będzie Nowy Jork. Bo jeżeli mam oglądać obrazy Basquiata i Warhola, to tak jakbym był w Nowym Jorku, chociaż cały czas, przecież będę w Paryżu. No, nie ?
III nagroda w XVII Agonie Poetyckim "O Wieniec Akantu"
Jak pole bujnym zielskiem przerasta
na drogi które wiodą donikąd
a chaszcze biorą we władanie kolejne ugory
widzę
wpędzony w zamęt wyścig posiadania
Stwórcy i Człowieka
W eseju Spojrzenia na ego wysnułem tezę, że grzech pierworodny nie jest czymś nam danym,
W stulecie poznańskiego oddziału ZLP (szczycącego się prezesurą Władysława St. Reymonta), ukazały się pozycje sumujące, przede wszystkim, dorobek środowiska w ostatnich latach. A są to „Dzienniki literackie” Jerzego Beniamina Zimnego (2020), „Generacje”, zredagowane przez Annę Andrych i Marię M. Pocgaj (2022) oraz „W Nurcie odNowy” Jerzego Beniamina Zimnego (2022). Wspomnijmy jeszcze wydane w roku 2020 „Życioryty”, zbiór wierszy poświęcony twórcom zmarłym poznańskiego środowiska. Także publikacje nawiązujące do historii poznańskiego ZLP, w kolejnych numerach kwartalnika „ReWiry”. Książkę „W Nurcie odNowy” (szkice, komentarze, wspomnienia 1970-2020) składają rozdziały: „Początek końca”; „Na emigracji wewnętrznej”; „Koniec wieku”; „Arka Jerzego”; „Koniec dekady odnowy”; „Początek złotej dekady”; „Radości i smutki w złotej dekadzie”.
Myśmy też byli w podziemiu. Wobec świata, sąsiadów, krewnych, a nawet najbliższych. Często żona nie wiedziała, gdzie pracuje jej mąż. Jeśli już przyznał się, że w milicji, co też nie było dobrze widziane, to tylko w przestępstwach gospodarczych lub technice. Gdyby tak spisać te wszystkie kłamliwe informacje o pracy w przestępstwach gospodarczych lub w technice – a podobno nic, co powstaje, nawet myśl, a cóż dopiero słowa, we wszechświecie nie ginie, tylko jak to wychwycić, wcześniej czy później znajdzie się na to sposób, wierzę w postęp nauki – gdyby tak spisać te wszystkie kłamstwa i wykręty tej prawie stutysięcznej rzeszy funkcjonariuszy SB – bo nie tego cholernego UB – w ciągu 34 lat istnienia naszej służby, to okazałoby się, że pięćdziesiąt tysięcy to laboranci, konserwatorzy sprzętu łączności i kierowcy, dwadzieścia tysięcy ścigało malwersantów i złodziei, a dziesięć tysięcy przeglądało tylko i przepisywało papiery i robiło różne, nikomu niepotrzebne statystyki, bo w Polsce Ludowej przeciętny pracownik nie mówił z entuzjazmem o swojej pracy, tylko z obrzydzeniem i uparcie dowodził, że jego praca jest nikomu niepotrzebna.
Czas winobrania. Paul to literacki debiut Magdaleny Sypniewskiej. Na wstępie muszę zaznaczyć, że tę powieść czytało mi się znakomicie. Wartka akcja, przekonująca psychologia postaci (co ma zwłaszcza odbicie w dobrych, nieraz wręcz błyskotliwych, dialogach, ale też w "didaskaliach", takich jak ulotne, acz znaczące spojrzenia, grymasy twarzy czy gesty), płynna, wciągająca narracja, a przy tym znajomość realiów i topografii Prowansji, w której dzieje się ta historia, operowanie suspensem i nagłymi zwrotami akcji - czyli, po prostu, dobry, warsztat literacki. To wszystko sprawia, że lektura ...Paula staje się przyjemnością. Czytelnik z trudem tylko może się oderwać od tej opowieści.
Polska szlachta stanowiła dominującą siłę polityczną, gospodarczą i kulturową do okresu rozbiorów (1772–95). W XIX stuleciu postępujące przemiany kapitalistyczne spowodowały, że gołota i część szlachty zaściankowej uległa zdeklasowaniu, a jej zamożniejsza reszta stała się klasą ziemiańską. Zatem pojęcie ziemiaństwa zrobiło karierę dopiero wraz z drugą rewolucją przemysłową, która ogarnęła świat.
Zofii Stuglińskiej Gruszki na wierzbie z podtytułem wspomnienia są w istocie powieścią o życiu autorki, ale też społeczności polskiej w przedrewolucyjnej Rosji, potem opisem dwóch rewolucji 1917 roku, wojny domowej, wreszcie emigracji przez Finlandię do Polski. Autorka stosuje powieściową a nie diarystyczną narrację, skupia się na szczegółach, wymyśla dialogi, nawet swoich dziadków i rodziców przed jej przyjściem na świat. Jedynie ciąg fabularny nie jest fikcją bowiem ma charakter biograficzny.
Jesień z powojem
wiją się leniwie,
nie pójdziemy już
popływać w oceanie.
SŁOWO OD JÓZEFA BARANA
Czytając tę książkę zorientowałam się gdzieś w drugiej połowie, że pisze ją osoba niewidząca i stawia na głowie całe moje spojrzenie na życie osób niewidomych. Nagle poczułam wstyd, że do tej pory myślałam zgodnie ze społecznym wzorcem, patrząc na osobę w czarnych okularach i z białą laską.
„Chleb od zająca” to nowa książka Jerzego Grupińskiego. Proza biograficzna, ale zawierająca sporo poezji związanej z miejscem, ludźmi, zdarzeniami, które autor wspomina. Tytuł był dla mnie zaskakujący. Zapytana przez poetę, czy wiem, co to takiego „chleb od zająca” powiedziałam, że pewnie piekarz nazywał się Zając. Wkrótce miałam okazję zapytać o to samo młodego człowieka, który wychował się na skraju Puszczy Noteckiej i… doskonale wiedział! To chleb, który przynoszono z pracy, niezjedzony, najczęściej z pracy w lesie.
Jest to malarstwo szerokiego rozmachu, ale zdyscyplinowane. Wciąż poszukujące, ale już konsekwentne w drążeniu znalezionego tematu odkrytej fascynacji. Mamy więc cykle tematyczne, choćby wspomnieć „Fantasmagorie”, „Gorgonie”, „Dready” oraz cykle „formalne”, choćby przywołać wycieczki w abstrakcjonizm [„Aleja”, „Szklane drzewa”, „Podwodne ogrody”], z wyraźną jednak pępowiną przywiązania do konkretnych przedmiotów i miejsc.
Wreszcie z powrotem na Inflantach! - zawołali z entuzjazmem Bracia Inflanccy. Po czterech latach przerwy spowodowanej głównie epidemią Covid -19 pojechaliśmy w interesujące nas, już od ponad 20 lat, strony.