- Anita Nowak
- Polecane
Co jest dynamicznym byciem artystą - Z Bogusławem Kiercem o Mickiewiczu rozmawia Anita Nowak
- Jak narodziła się pana fascynacja Mickiewiczem?
- Jak narodziła się pana fascynacja Mickiewiczem?
Każdy bez mała Polak wie, że literatura polska ma na Litwie wielowiekowe tradycje. Od chwili założenia w 1579 roku przez króla Stefana Batorego Akademii Wileńskiej, podniesionej w następnych wiekach do rangi uniwersytetu, nazwanego imieniem monarchy-fundatora, Wilno stało się w wiekach XVII-XIX jednym z ważniejszych ośrodków polskiej myśli i piśmiennictwa.
Szłaś. Chodnikiem. Wzdłuż ulicy.
Miałaś długie włosy, które rozwiewał wiatr.
Miałaś niebieską sukienkę, marszczoną w pasie, na sztywnej halce, z dekoltem karo.
Miałaś podbródek uniesiony w górę, jakbyś akurat patrzyła na mnie, klęczącą wysoko na parapecie okna. Wracałaś.
Jest życie po utracie, tak poczułam w tamtej chwili. I wypełniło mnie rozkoszne
światło.
Urodziłem się w 1907 roku w majątku Dutrówka, w dawnym województwie, a późniejszej guberni smoleńskiej, na odwiecznym szlaku przemarszów z zachodu na wschód. Tędy szedł hetman Żółkiewski,aby osadzać cara Dymitra i Marynę Mniszkównę na tronie moskiewskim. Tędy później przechodził Napoleon i wracał przez topiele Berezyny. Cesarz Francuzów przechodził w pobliżu Bobrujska, gdzie formowały się legiony gen. Dowbora Muśnickiego. Bliziutko też była mała stacyjka o nazwie… Katyń.
„więc może lepiej wyjdź
mi z głowy”[i]
Sześćdziesiąt felietonów najjadowitszych kontra pięćdziesiąt felietonów „ironicznie szczekających”. Sceptycyzm podszyty doświadczeniem - przeciwko wciąż syczącej ostrzegawczo kobiecości.
Tamtego dnia definitywnie, również dzięki Rumunom, współautorzy zamachu Stanu z ambasady RP w Bukareszcie uratowali konstytucyjną ciągłość Państwa, którego internowana prezydencka głowa, Ignacy Mościcki, zdołał - powiedzmy - pełnoprawnie przekazać funkcję następcy na terytorium Francji.
III
Nie pomnę już, kiedy zetknąłem się z „Akantem” po raz pierwszy.
Wielka to zaleta zachować jak najdłużej świeżość uczuć, gorące serce, dziecięcą wrażliwość i zachwyt nad urodą świata. Jeśli dodać do tego lekkość (czasem nieznośną) pióra - to otwarta droga do pisania wierszy. Słowa wprost cisną się same jak oswojone psy łaszące się do ręki pana (porównanie zaczerpnięte od Melchiora Wańkowicza). Które wybrać, a które odsunąć? I tu jest (idąc za tym porównaniem) pies pogrzebany.
Niedopowiedzenie, delikatna mgiełka drobnej sugestii, tkany słowem woal aluzji – wszystkimi tymi rekwizytami stara się operować w swej twórczości Stefan Pastuszewski, stawiając zawsze na autorską interpretację zainteresowanego czytelnika.
Mereczowszczyzna koło Kosowa Poleskiego - leżąca dzisiaj w rejonie iwacewickim, obwodu brzeskiego, na Białorusi - była jednym z licznych folwarków kosowskiego majątku, należącego w początkach XVIII wieku do Sapiehów. W 1733 roku Jan Fryderyk Sapieha przekazał ten folwark, jako zastaw za sumę 54 500 złotych polskich, Ludwikowi Kościuszce, właścicielowi rodowego majątku w Siechnowiczach, leżącego również w obwodzie brzeskim, a nadanego w 1458 r. jego odległemu w czasie przodkowi przez Kazimierza Jagiellończyka.
Nie jestem na tyle opanowany „działką” zarozumiałości, by zdobyć się na krytyczne rozważania o twórczości i widzeniu świata przez Poetę, chyba najdoskonalszego od czasów Króla Dawida. Jednocześnie nieskończenie bardziej wieloznacznego, którego utwory są pełne reinterpretacji wyznawczych, kulturowych, filozoficznych, pełne szerokiego oddechu nie tylko frazy, ale i dynamiki spojrzenia. Nie mam ambicji wnoszenia czegoś nowego, chcę jedynie zdać relację ze spotkania z dziełem Rilkego i z jego wpływu na moje, jednak subiektywne widzenie rzeczywistości duchowej i materialnej. Dodam na marginesie: - butnym trzeba być pokornie, w pokorze zawrzeć szczyptę pychy, że się wie, co już jednak trąci tytułową gnozą.
Jak poznałam dziadka mojego
Kapitana Romualda Buzkiewicza (1)
„Na dobre i na złe dni, dobra jest lektura wierszy”… Taką dedykacją opatrzył Leszek Sobeczko tom depresanty (Rybnik 2020) najnowszy zbiór swojej poezji, przysłany mi końcem maja wraz z egzemplarzami: „Wytrycha” i „Wytryszka”. Jakież to słowa prawdziwe.
Po zerwaniu z Paulem Verlaine Rimbaud dużo podróżował po świecie, aż w końcu znalazł się w Afryce Wschodniej. Przez pewien czas musiał zamieszkać w Hararze. Było to małe, dobrze ufortyfikowane miasto, położone trzysta pięćdziesiąt kilometrów od Zatoki Adeńskiej. Przez Harar przechodził transport towarów abisyńskich, eksportowanych do Europy.
Po pracy poszliśmy na zasłużone piwo. „Luksusowa” była zamknięta z powodu remontu. Zmiana anturażu czy coś takiego. Postanowiłem wybrać dla nas „Kolorową”. Nie było tam tak chmielnego piwa ani urokliwych kelnerek, ale ceny były całkiem przystępne. O tej porze dnia, w skwarny dzień lokal był pełen osób spragnionych wrażeń smakowych, jednak udało się znaleźć wolny stolik. Ludzie zawsze chodzili do „Kolorowej”. A tłum przyciągał nowych klientów. Niewielu potrafiło się temu sprzeciwić. Może kiedyś ktoś o dużym autorytecie zdecydował, że właśnie „Kolorowa”, do której chodził, będzie najbardziej obleganym miejscem w nocy w mieście.
Claudia Schiffer nie kocha Adama Boberskiego. Boberski próbuje coś z tym i innymi faktami zrobić. Co jest w zapiskach a co jest w domu, co jest poza zapiskami i poza domem…Boberskiego czy Twoim?
Wiele wschodnioeuropejskich miast, w czasie swej historii przechodziło z rąk do rąk różnych królów, carów, cesarzy, führerów, dyktatorów, sekretarzy i innych tego rodzaju osobników. Apetyt na rozrost swych posiadłości towarzyszył ludzkości już od zarania dziejów.
Piasek. Gorący. Złoty. Pieszczący ciało, bo tak mu każe słońce. Podległość, uległość. Ten spokój, bo morze ma dziś dobry humor. Daje szum, daje muszle, daje bursztyny. Nie ma czasu, więc go nie daje. Czas daje człowiek. Obwarowany organizerami odczuwa rozkosz, gdy czas zostaje na talerzyku z croissantem. Nikt się nie zastanawia, co się stanie z deszczem. Może deszcz się zgubił. Jest takie niebo, które przejmuje gęsią skórkę, dotyk, drżenie. Kawałki chmur są zabezpieczeniem ostatecznym, że po to się urodziliśmy i po to żyjemy. Powietrze takie czyste, do zachłyśnięcia, do dna, za zdrowie nasze i wasze. Wtedy wiatr się wzrusza lekkim muśnięciem włosów. Wiatr jest sprzymierzeńcem. Nie chce ogłaszać zmian, bo wiatr też kocha ludzi. Spokój daje spokój. Cisza napełnia uszy, oddechy i termosy. Mrożona herbata ma wzbogacony smak. Ziemia ma inny smak. Mineralizowany obłędnie. Palce wyczuwają korzenie drzew, a ich energia spada w ramiona bez ich obejmowania. Po moim języku krąży słowo, zaczyna brzęczeć, początkowo słabo. Końcem języka chcę odsunąć sen na drugą stronę. Nie ma drugiej strony. Powieki są zaskoczone niedzianiem się. Wciąż ten sam widok. Jednak to prawda. Słowo się połknęło. Drzewa machają z daleka energią. Liście spoglądają tęsknie za ludzką istotą. I z tego spokoju rodzi się furia…