- Roman Zawada
- Nadesłane
Roman Zawada - Zdobycie Dyneburga (3)
Przez te dziesięć dni, potężny sprzymierzeniec nieprzyjaciela — mróz zabiera z naszych szeregów ponad połowę żołnierzy.
Przez te dziesięć dni, potężny sprzymierzeniec nieprzyjaciela — mróz zabiera z naszych szeregów ponad połowę żołnierzy.
NIENORMALNIE NORMALNA? – dopytywała samą siebie PANI EGUCKA – w odróżnieniu od tych co NORMALNIE NIENORMALNYMI się stali – byli?
Pierwsza wzmianka o Horodle pochodzi z 1287 r., która mówi, że książę halicki Włodzimierz zapisał gród Horodel swej żonie.
Wtedy. Górski
Muzycy panoszyli się po okolicy w najlepsze. Ich konkwista Dąbrówki rozpoczęła się z przytupem i była dla autochtonów takim samym folklorem jak oni dla tamtych. Najpierw wzięli pod włos Górskiego. Jak na miastowych, mieli wyjątkowo pobłażliwe podejście do wiejskich pijaków. Ta fałszywa pobłażliwość stanowiła przykrywkę dla interesu. Muzycy umieli Górskiego podejść.
- Chciałabym wznieść się w górę, jak ptaki lub anioły. Razem z Tobą.
- Tam skąd przyszedłem, wszyscy szybują w bezczasie.
- Będziemy, jak pulsujące punkty. Wzlecimy ponad miastem, a potem wyżej.
Chwile, jak sny.
- Wzniesiemy się na obrzeża śnienia. To może być smutne. Ludzie w klatkach. Ich sny mają poszarpane brzegi, w szare smugi z rzadka wplecione są pastelowe barwy. Tylko małe dzieci śnią tęczowo. Im jeszcze nie odebrano skrzydeł.
-My ukryliśmy zapasowe skrzydła. I spalimy etykiety: góra-dół, ty-ja, niebo-ziemia.
-Wyjdziesz z kredowego kręgu, który sama wyznaczyłaś.
-Skurczyło się wszystko do wymiarów wymyślonego (nie przeze mnie) świata. Każdy dzień, jak kalka poprzedniego. Piszę wciąż tą samą baśń.
-Jesteśmy zbiorem bajek i opowiadań, ale możemy napisać coś godnego nagrody literackiej (Stwórcy).
-Ty pomożesz mi przekroczyć linię między poprawnością a odrobiną szaleństwa.
-Na początek staniemy się opowieścią o Lataniu.
Zastanawiałem się, co by tu Krysi na imieniny kupić. Wikary, mój gadający kot rasy wielorasowej, brojąc i dokazując tylko rozpędzał me myśli, jakby te były stadem płochych myszy.
Przez cały czas zgromadzenia rady najwyższych stał w rogu sali, zawstydzony młodzieniec, z sypiącym się dopiero co zarostem na twarzy i silnym, drażniącym zapachem dojrzewania. Nie była to woń strachu, lęk był daleki synowi Ozyrysa. Przypuszczam, że była to nieśmiałość, która wzięła się z nietypowej sytuacji, jak również nieświadomości swojego pochodzenia, swych boskich korzeni. Zawsze uważał się za zwyczajnego chłopca, choć zręczniejszego w hodowli sokołów. Miał rękę do tych drapieżnych ptaków i kochał je nad życie.
Na scenie stoi kanapa, stół, fotel.Na ścianie zdjęcie rodziny, regał ugina się od książek i albumów. Duże lustro ustawione tak, żeby w czasie mówienia do lustra była widoczna widzom twarz aktora. Muzyka: odległa i delikatna.
W pojedynczej wiązce światła pojawia się Mężczyzna w garniturze i krawacie, w dobrze wyczyszczonych butach. Trzyma w dłoni notatnik.Stoi twarzą do widowni, chwilę patrzy nieruchomo i być może dla lepszego skupienia – jest lekko pochylony do przodu.
W 1986 roku grupa 53 bydgoskich opozycjonistów zwróciła się do Michaiła Gorbaczowa o odszkodowanie za straty, jakie Polacy ponieśli wskutek polityki Stalina. 13 września 2022 na Portalach Gazety Pomorskiej i Expressu Bydgoskiego tekst został opublikowany. Po kilku godzinach został usunięty z sieci. Pozostały w sieci ślady linków. Dobrze, że apel skopiowałem, dlatego wysyłam też w ZAŁĄCZENIU na pamiątkę.
W czerwcu 2022 roku Miejskie Centrum Kultury w Bydgoszczy zorganizowało festiwal pod nazwą „Przeczytana Ukraina – trzy dni z kulturą ukraińską”.
Utwór Mieszko Lambert Andrzeja Stanisława Sepioła to pięcioaktowy dramat, przedstawiający czasy Mieszka II Lamberta. Wskazuje na korzenie państwa polskiego, nawiązuje do 14. władców przed Mieszkiem I, a jednocześnie prezentuje stosunki polsko-czeskie i polsko-niemieckie, dając możliwość indywidualnej interpretacji utworu.
– Ale wuju, nie! Nie umieraj jeszcze! – Potrząsałam nim histerycznie. – Powiedz mi, niech wiem, o co szło z tym całym przekładaniem ciebie! Jesteś mi to winien! Wuju, kurwa mać! – zaklęłam w końcu z bezsilności. Był w tym jakiś sens? Jakaś myśl przewodnia? – Wciąż nim potrząsałam. – Wuju, powiedz coś!
(Opowiadanie – jedno z nielicznych – nie zostało opublikowane w jidysz i najprawdopodobniej nie zachowało się też w oryginale w żadnej innej formie; ukazało się w przekładzie angielskim autora oraz Ruth Schachner Finkel w Isaac Bashevis Singer: Collected Stories, vol. 3 Library of America, Nowy Jork 2004)
Było NORMALNIE... ludzie z zawałami, z wylewami, pojękując, po tych nasennych tabletkach zasypali, a PANI EGUCKA? Choć się cały dzień koło niej krzątano? nie wyszukano zawału, niee, żadnych „dziur w sercu” też, zatem rozrusznikiem jej nie poczęstowano, nawet nogi lekarz oglądał staranniei się zdumiał, bo nogi PANI EGUCKIEJ odziedziczone po Gertrudzie-Żannie, mimo tego jej nieprawdopodobnego WIEKU XY+, miała jak gazela... żadnego żylaczka – nawet najmniejszego... ŻADNEGO.
(Opowiadanie ukazało się w Majn tatns bes-din-sztub – hemszejchim zamlung, red. Chone Shmeruk, Jerozolima 1996; pierwodruk w nowojorskim dzienniku „Forwerts”, 14 X 1955 roku.)
(Opowiadanie ukazało się w Geklibene werk, t.VI:Wełt-ojs, wełt-ajn, Wilno 1929.)
Odszedł Jacek Chwedczuk z Lund (1955-2021). Mój dobry kolega, a jeszcze lepszy kompan. Znaliśmy się długo, a wiele. Wiele lat przepracowaliśmy razem. Ja po studiach prawniczych - niespełniony pisarz, on po studiach ekonomicznych... niespełniony muzyk. Musiał bowiem wcześnie zakończyć swoją drogę artystyczną: śpiew i grę na skrzypcach. Na przeszkodzie stanął zły los; tragiczna śmierć matki i zdiagnozowana cukrzyca.
Wszystkiemu winna zima 2007 roku. Długa, przenikliwa i nieprzyjemna.
Zaczęliśmy marzyć o ucieczce od następnej zimy i jej chłodów w ciepłe strony. Dumnie zapowiedzieliśmy rodzinie i przyjaciołom, że sobie zorganizujemy dłuższą nieobecność w 2008 roku, w którym przypadała nasza 50. rocznica ślubu.
Kiejdy, nazywane również Kiejdanami (Kedainai), to miasto na Litwie, położone w okręgu kiejdańskim, nad rzeką Niewiażą (Nevezis). Oddalone około 50 kilometrów na północny zachód od Kowna i 140 kilometrów od Wilna. Stanowią dla mieszkańców tych metropolii łatwo dostępne miejsce rekreacji.
Zanim odejdę, zanim "odpłynę"...
Nim zegar wybije ostatnią godzinę...
Zanim wskazówki się "zatrzymają"...
Zanim "odlecę", zanim "odfrunę"...
Nim ciało me bezwiednie "runie"...
A nerwy ostatni raz "zagrają"...
Strona 2 z 3