W czerwcu 2022 roku Miejskie Centrum Kultury w Bydgoszczy zorganizowało festiwal pod nazwą „Przeczytana Ukraina – trzy dni z kulturą ukraińską”.
(...)
W ramach festiwalu można było obejrzeć dwa filmy ukraińskie: Tołoka w reżyserii Mychajła Illienki oraz Najmitka w reżyserii Iriny Mołostowej i Wasyla Łapoknysza. W pokaz tego drugiego filmu zaangażowało się Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych, które zorganizowało go na Barce Lemara na rzecze Brda, korzystając z gościnnych progów MCK. Obydwa filmy nawiązują do bogatego folkloru Ukrainy. Folkloru, który jeszcze dziś istnieje i zasługuje na ocalenie.
Filmy te powstawały w dwóch różnych epokach, przez co ich twórcy mieli znacznie odmienne możliwości. Najmitka powstała w roku 1964, w czasach ZSRR, w Kijowskim Studiu Filmowym imienia Ołeksandra Dowżenki. Natomiast Tołoka powstała już w czasach wolnej Ukrainy, w roku 2020.
Najmitka jest filmem muzycznym opartym na motywach opery Mychajła Bardzokiwskiego. Inspiracją dla niego był jeden z poematów Tarasa Szewczenki (1814-1861), najbardziej znanego poety ukraińskiego, ojca literatury tego narodu, a także jego bohatera narodowego.
Fabuła filmu jest niecodzienna. Nawiązuje do czasów pańszczyźnianych na Ukrainie. To rzadko przypominany okres. Szewczenko sam był synem chłopa – niewolnika, stanowiącego własność pana feudalnego.
Film opowiada, a w zasadzie śpiewa, o losach wiejskiej dziewczyny, która urodziła nieślubnego syna, którego ojcem był przypadkowo spotkany żołnierz rosyjski. Na wsi z tego właśnie powodu byłaby wyklęta przez rolników, dlatego też podrzuciła niemowlę na wychowanie obcym. Dziecko trafiło do bezdzietnej rodziny bogatych włościan. Chcąc być jak najbliżej dziecka, postanowiła zatrudnić się jako służąca w tej rodzinie. Najęła się do tego zajęcia i stąd ta najmitka. Dziewczyna utrzymywała macierzyńską tajemnicę przez całe życie. Dopiero na łożu śmierci wyznała dorosłemu już synowi, że jest jego matką.
Film ten w znakomity oddaje folklor wsi ukraińskiej. Jest tam wszystko – tańce, śpiewy, wspaniałe krajobrazy równin ukraińskich. Akcja jest wartka, widz czuje się jej świadkiem. Doskonała jest scenografia – stroje chłopów, wnętrza ich domostw. Możemy podziwiać piękne mundury żołnierzy. Nie dziwota, że jeden z nich zauroczył naszą bohaterkę. Podziwiać należy także zdolności muzyczne narodu ukraińskiego. Śpiew do dziś jest wyznacznikiem ich kultury i tożsamości narodowej.
Ciekawym jest fakt, że w dziele tym często występują epizody religijne. Film, jak już wspomniałem, powstał w roku 1964. To ważne, gdyż w tamtym czasie zelżał atak radzieckich włodarzy na religię. Za Stalina taki film byłby niemożliwy do zrealizowania.
Na Barce Lemara można było dojrzeć i oklaskiwać jedną z kilku grających w tym filmie aktorek – Mariję Koczur (ur. 1942). Nie grała głównej roli, ale w epizodzie panny młodej zaprezentowała talent i urodę ukraińskich dziewcząt. Artystka, pochodząca z Irpienia koło Kijowa znalazła się w Bydgoszczy po zniszczeniu jej miasta przez wojska rosyjskie w marcu 2022 roku. Od razu zaangażowała się w nasze życie kulturalne, odbyła spotkanie literackie. Jest dalej bardzo aktywna, tworzy Klub Ukraińskiej Kultury w Bydgoszczy. Nie może żyć bez twórczego działania; w Irpieniu była kustoszem muzeum poświęconemu pisarzom i twórcom ukraińskim, głównie wybitnemu tłumaczowi Hryhoryjowi Koczurowi. Za swą twórczą działalność otrzymała tytuł „Zasłużonej artystki Ukrainy”. To duże wyróżnienie.
Natomiast Tołoka to film nakręcony niedawno; reżyser mógł zatem bez żadnych ograniczeń realizować swoje twórcze plany. I je zrealizował.
Widzowie mogą podziwiać folklor na tle historii Ukrainy – od najazdu okrutnych Tatarów, poprzez kozaczyznę, czasy pańszczyźniane, rewolucję bolszewicką, Wielki Głód lat trzydziestych XX wieku („Hołodomor”), barbarzyństwo hitlerowców, tragedię czarnobylską aż do czasów współczesnych. Jest więc materiału historycznego co niemiara.
Reżyser świetnie pokazał sceny historyczne. Np. Józef Stalin zaglądający, niejako dyskretnie, przez okno do wnętrza wiejskiej chaty i tym samym zwiastujący Wieki Głód w latach 1932-1933, który pochłonął kilka milionów ludzi. Nie mniej ciekawą sceną jest wizyta Adolfa Hitlera na froncie wschodnim – on też był zwiastunem milionów ofiar.
Ale są też pozytywne epizody – reżyser ukazał Kanał Północnokrymski zbudowany w latach sześćdziesiątych XX wieku, zasilający stepowy Krym życiodajnymi wodami Dniepru. Kanał ten ma długość aż 450 kilometrów.
Film kończy się optymistycznym akcentem ukazując współczesnych Ukraińców w luksusowych samochodach z nieodłącznymi smartfonami w rękach. To już inny świat w dziejach Ukrainy. Ta nowoczesność jest, niestety, zwiastunem dużych zmian obyczajowych w ojczyźnie reżysera. Folklor ukraiński powoli odchodzi do lamusa. Świat zaczyna być jednakowy na każdej długości i szerokości geograficznej. Dobrze, że wielu ludzi dobrej woli pamięta o pięknie folkloru i nie pozwala o nim zapomnieć. Obecny na pokazie reżyser Mychajło Illienko (ur. 1947), twórca wielu znakomitych filmów, otrzymał burzę zasłużonych oklasków.