- Chciałabym wznieść się w górę, jak ptaki lub anioły. Razem z Tobą.
- Tam skąd przyszedłem, wszyscy szybują w bezczasie.
- Będziemy, jak pulsujące punkty. Wzlecimy ponad miastem, a potem wyżej.
Chwile, jak sny.
- Wzniesiemy się na obrzeża śnienia. To może być smutne. Ludzie w klatkach. Ich sny mają poszarpane brzegi, w szare smugi z rzadka wplecione są pastelowe barwy. Tylko małe dzieci śnią tęczowo. Im jeszcze nie odebrano skrzydeł.
-My ukryliśmy zapasowe skrzydła. I spalimy etykiety: góra-dół, ty-ja, niebo-ziemia.
-Wyjdziesz z kredowego kręgu, który sama wyznaczyłaś.
-Skurczyło się wszystko do wymiarów wymyślonego (nie przeze mnie) świata. Każdy dzień, jak kalka poprzedniego. Piszę wciąż tą samą baśń.
-Jesteśmy zbiorem bajek i opowiadań, ale możemy napisać coś godnego nagrody literackiej (Stwórcy).
-Ty pomożesz mi przekroczyć linię między poprawnością a odrobiną szaleństwa.
-Na początek staniemy się opowieścią o Lataniu.