- Przemysław Znojek
- Nadesłane
Przemysław Znojek - Podstrychoń
Końcem serdecznego palca nacisnął wypukły guzik uruchamiający radio. Urządzenie głośno huknęło, dochodziła szósta rano, zaczynały się poranne wiadomości:
Końcem serdecznego palca nacisnął wypukły guzik uruchamiający radio. Urządzenie głośno huknęło, dochodziła szósta rano, zaczynały się poranne wiadomości:
„A” JAK - APOLLINAIRE
W roku 1889 pani Angelika Kostrowicka mieszkająca w Monako odwiedziła z dwoma synkami paryską Wystawę Światową. Jednym z nich był przyszły innowator poezji europejskiej – Guillaume Apollinaire.
Zaproszenie do Klubu Księgarza w Warszawie na spotkanie z Panią Alicją Patey-Grabowską. Spotkanie odbędzie się 15 listopada 2022 r. o godzinie 18.00 w Warszawie w Klubie Księgarza, Rynek Starego Miasta 22/24.
Świat wydawał się nie mieć końca, ciągnął się jak potężna płachta rozrzucona pomiędzy punktami skrajnymi, a ja zastanawiałem się, co oznaczy słowo „horyzont” i czy za nim wszystko się kończy?
11 września
Eugeniusz Rychlicki tak recenzuje mój Dziennik:
Czasem wydaje mi się, że jest to niemożliwe, aby tyle treści powstało w jednej głowie. Czytam pana Dziennik czasu zarazy i wojny, pana felietony, eseje, opowiadania i wiersze. Ile w nich pięknych myśli i poetyckich odniesień! Biorę do ręki wrześniowy numer „Akantu” i tu też pan! Gratuluję. Wprawdzie pisze pan, że na drodze życia staje „Niechciany dzień... a "Wczorajszy dzień był tak intensywny i tak bardzo nie chciał się skończyć, że wlazł ze starymi buciorami w młody, dzisiejszy dzień, który z kolei nie chce się rozpocząć", ale pan go rozpoczął i były kolejne i niech ich będzie dla pana, panie Stefanie, jeszcze tysiące!
Droga do debiutu
Debiut literacki jest splotem wielu czynników, nie zawsze podyktowanych wyłącznie rytmami i arytmami procesu historycznoliterackiego. Decydują o nim różne preteksty i impulsy, od finansowych począwszy, poprzez społeczne, egzystencjalne, komunikacyjne, niekiedy polityczne i religijne, a na psychologicznych skończywszy.
– Ale wuju, nie! Nie umieraj jeszcze! – Potrząsałam nim histerycznie. – Powiedz mi, niech wiem, o co szło z tym całym przekładaniem ciebie! Jesteś mi to winien! Wuju, kurwa mać! – zaklęłam w końcu z bezsilności. Był w tym jakiś sens? Jakaś myśl przewodnia? – Wciąż nim potrząsałam. – Wuju, powiedz coś!
Jestem na miejscu
Swoim prawdziwie
Mikrofon – berłem
Publiczność – nagrodą
Wzięło mnie
Z zaskoczenia
Szczęście
Dwudzieste szóste
Począwszy bodaj od połowy XIX w. prawie każdy sławny i wielki pisarz prowadził dziennik intymny, który po śmierci autora był publikowany, stając się dodatkowym źródłem informacji dla szerokiej publiki. Niekiedy taka rzecz stawała się prawdziwym dziełem sztuki pisarskiej, zapewniając literatowi jeszcze większy rozgłos i społeczne uznanie. W XX stuleciu owe diariusze zaczęto drukować już za życia ich twórców, co w wypadku wielkich figur było kolejnym dopływem żywej gotówki dla ich wydawców.
Droga Pani Lucyno
Przeczytałem. I raz, i drugi, i… I zdałem sobie sprawę, że czegoś mi brakuje. Wieczór, cicho, ciemno – pomyślałem, że lektura Pani wierszy wymaga skupienia i nastroju. Wtedy myśli ożywają i mienią się wszystkimi kolorami rzeczywistości. Tak, to zdecydowanie jest konieczne. Włączyłem muzykę jednego z moich ulubionych kompozytorów – José António Carlosa de Seixas i jego sonaty klawesynowe – pokrewny jakoś Chopinowi, jeden z wielkich mistrzów, zmarł w roku 1742 w wieku 38 lat…
Zdzisław Pruss jest poetą, satyrykiem, publicystą. Członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Zdobył wiele literackich, prestiżowych nagród. Od wielu lat mieszka w Bydgoszczy. Ma na swoim koncie niezliczoną ilość książek. Aż trudno je policzyć. Są wśród nich poetyckie almanachy i publikacje poświęcone kulturze. Jego najnowszy zbiór wierszy nosi tytuł "Wspólny mianownik". To poezja klarowna, z jasnym przekazem, bez zadęcia. Widać w niej artystyczną dojrzałość, mistrzostwo w operowaniu słowem. Nie ma w niej stylistycznej fanfaronady. O takich wierszach młodzi poeci mówią, że łatwo je pisać. Bo są bardzo proste. Niech zatem usiądą i spróbują. Do tego potrzeba literackiego warsztatu, kilku dekad mozolnej dłubaniny, anielskiej cierpliwości. Autor tego zbioru wszystko to zaliczył, okiełznał, wykorzystał do perfekcji. Dla przykładu przepiszę "święty spokój". Istnieją wiersze, które nie kończą się po symbolicznej kropce. Kontynuują się poza kartką, licząc na dalszy ciąg w naszej wyobraźni. Takim jest właśnie ten tekst:
Najnowszy, 25. tomik poezji Mieczysława Arkadiusza Łypa, wydany w lipcu 2022 roku przyciąga uwagę już swoją złociście słoneczną okładką. Ten energetyczny, optymistyczny kolor stanowi jedną z części przesłania zbioru. Ale symboli jest tu znacznie więcej. Umieszczone w nim zdjęcia wiążą się bezpośrednio zarówno z główną ideą tomiku, jak i z jego tytułem. Antidotum zostało tu wyraźnie określone: jego funkcję przyjmuje na siebie natura, co potwierdza zresztą wiele przemyśleń – na przykład w liryku tytułowym, w apostroficznym zwrocie do odbiorcy:
Początki mitu Arkadii, czyli idealnej krainy szczęśliwości i beztroski, prostego życia na łonie natury, wiążą się z Bukolikami Wergiliusza. Od tego czasu stał się to w kulturze bardzo popularny temat. Paradoksalnie, by go nieco ożywić, zwłaszcza w przedstawieniach malarskich, dodawano motyw memento mori, dzięki czemu opowieść o ziemskim raju zyskiwała tragiczne i melancholijne konteksty, sprowadzając ideał na ziemię, a nawet pod jej powierzchnię. Ikoniczną funkcję pełniły tu siedemnastowieczne obrazy Guercino i Poussina, na których pasterze, pośród wspaniałej przyrody, spotykają ludzką czaszkę leżącą na skale lub na grobowcu z inskrypcją „Et in Arcadia ego”. W powszechnym wówczas odbiorze napis ten rozumiano jako: „I ja żyłem w Arkadii”, co przenosiło akcent z bukolicznego, błogiego życia na przemijalność i utratę, o czym nieboszczyk zaświadczał indywidualnie, niejako osobiście, poprzez swój grób i własną czaszkę w pojedynczym egzemplarzu.
Mereczowszczyzna koło Kosowa Poleskiego - leżąca dzisiaj w rejonie iwacewickim, obwodu brzeskiego, na Białorusi - była jednym z licznych folwarków kosowskiego majątku, należącego w początkach XVIII wieku do Sapiehów. W 1733 roku Jan Fryderyk Sapieha przekazał ten folwark, jako zastaw za sumę 54 500 złotych polskich, Ludwikowi Kościuszce, właścicielowi rodowego majątku w Siechnowiczach, leżącego również w obwodzie brzeskim, a nadanego w 1458 r. jego odległemu w czasie przodkowi przez Kazimierza Jagiellończyka.
W serii kresowej wydawnictwa Fronda wyszedł niedawno kolejny tom, sygnowany przez Sławomira Kopra i Tomasza Stańczyka – Kresy Północy. Wyprawa do Polskich Inflant. Popularni autorzy opisali zatem najdalej na północ wysuniętą część ziem wschodnich dawnej Rzeczypospolitej. Wprawdzie królowie polscy i wielcy książęta litewscy nad całością tych terytoriów panowali na przełomie XVI i XVII w., a później tylko nad Łatgalią i ewentualnie nad lennem Kurlandii, jednak polskie sprawy toczą się tam do dziś. Dobrze więc, że ukazała się książka na ten temat.
chłopcy III