- Barbara Tomaszewska
- Nadesłane
- Chciałabym wznieść się w górę, jak ptaki lub anioły. Razem z Tobą.
- Tam skąd przyszedłem, wszyscy szybują w bezczasie.
- Będziemy, jak pulsujące punkty. Wzlecimy ponad miastem, a potem wyżej.
Chwile, jak sny.
- Wzniesiemy się na obrzeża śnienia. To może być smutne. Ludzie w klatkach. Ich sny mają poszarpane brzegi, w szare smugi z rzadka wplecione są pastelowe barwy. Tylko małe dzieci śnią tęczowo. Im jeszcze nie odebrano skrzydeł.
-My ukryliśmy zapasowe skrzydła. I spalimy etykiety: góra-dół, ty-ja, niebo-ziemia.
-Wyjdziesz z kredowego kręgu, który sama wyznaczyłaś.
-Skurczyło się wszystko do wymiarów wymyślonego (nie przeze mnie) świata. Każdy dzień, jak kalka poprzedniego. Piszę wciąż tą samą baśń.
-Jesteśmy zbiorem bajek i opowiadań, ale możemy napisać coś godnego nagrody literackiej (Stwórcy).
-Ty pomożesz mi przekroczyć linię między poprawnością a odrobiną szaleństwa.
-Na początek staniemy się opowieścią o Lataniu.
Końcem serdecznego palca nacisnął wypukły guzik uruchamiający radio. Urządzenie głośno huknęło, dochodziła szósta rano, zaczynały się poranne wiadomości:
Stanąłem przed masywnym szklanym molochem i spojrzałem w górę. Lustrzana tafla odbijała stojące naprzeciwko budynki, pędzące za mną samochody, chmury i niebieskie niebo. Wszedłem po niskich schodach do środka. Pod stopami poczułem grząską wykładzinę. Miała kolor beżowy i była przetarta w niektórych miejscach – przy windach, okienku portiera i przy wejściu, w którym stałem. Drzwi od portierni uchyliły się i wychynęła zza nich uśmiechnięta szeroko twarz.
Od przeszło roku wynajmowałem kawalerkę w popegeerowskim bloku – stojącym samotnie pośrodku brązowych pól szarym, czteropiętrowym klocu. Wracałem właśnie z zakupów, szedłem na piechotę dziurawą, asfaltową drogą w jego kierunku. Przykry był to widok, naprawdę żałosny – ten kawał betonu upchany w centrum niczego. Nie bardzo to przypominało Pierwszy Świat – w kontraście do metra w Seulu, opery w Sydney czy wieżowców Dubaju. XXI wiek i nadal nie ocknęliśmy się z głębokiego, czerwonego koszmaru.
Odszedł Jacek Chwedczuk z Lund (1955-2021). Mój dobry kolega, a jeszcze lepszy kompan. Znaliśmy się długo, a wiele. Wiele lat przepracowaliśmy razem. Ja po studiach prawniczych - niespełniony pisarz, on po studiach ekonomicznych... niespełniony muzyk. Musiał bowiem wcześnie zakończyć swoją drogę artystyczną: śpiew i grę na skrzypcach. Na przeszkodzie stanął zły los; tragiczna śmierć matki i zdiagnozowana cukrzyca.
– Ale wuju, nie! Nie umieraj jeszcze! – Potrząsałam nim histerycznie. – Powiedz mi, niech wiem, o co szło z tym całym przekładaniem ciebie! Jesteś mi to winien! Wuju, kurwa mać! – zaklęłam w końcu z bezsilności. Był w tym jakiś sens? Jakaś myśl przewodnia? – Wciąż nim potrząsałam. – Wuju, powiedz coś!
Jestem na miejscu
Swoim prawdziwie
Mikrofon – berłem
Publiczność – nagrodą
Wzięło mnie
Z zaskoczenia
Szczęście
Dwudzieste szóste
W serii kresowej wydawnictwa Fronda wyszedł niedawno kolejny tom, sygnowany przez Sławomira Kopra i Tomasza Stańczyka – Kresy Północy. Wyprawa do Polskich Inflant. Popularni autorzy opisali zatem najdalej na północ wysuniętą część ziem wschodnich dawnej Rzeczypospolitej. Wprawdzie królowie polscy i wielcy książęta litewscy nad całością tych terytoriów panowali na przełomie XVI i XVII w., a później tylko nad Łatgalią i ewentualnie nad lennem Kurlandii, jednak polskie sprawy toczą się tam do dziś. Dobrze więc, że ukazała się książka na ten temat.
Przez te dziesięć dni, potężny sprzymierzeniec nieprzyjaciela — mróz zabiera z naszych szeregów ponad połowę żołnierzy.
W 1986 roku grupa 53 bydgoskich opozycjonistów zwróciła się do Michaiła Gorbaczowa o odszkodowanie za straty, jakie Polacy ponieśli wskutek polityki Stalina. 13 września 2022 na Portalach Gazety Pomorskiej i Expressu Bydgoskiego tekst został opublikowany. Po kilku godzinach został usunięty z sieci. Pozostały w sieci ślady linków. Dobrze, że apel skopiowałem, dlatego wysyłam też w ZAŁĄCZENIU na pamiątkę.
W czerwcu 2022 roku Miejskie Centrum Kultury w Bydgoszczy zorganizowało festiwal pod nazwą „Przeczytana Ukraina – trzy dni z kulturą ukraińską”.
(Opowiadanie ukazało się w Geklibene werk, t.VI:Wełt-ojs, wełt-ajn, Wilno 1929.)
Wtedy. Górski
Muzycy panoszyli się po okolicy w najlepsze. Ich konkwista Dąbrówki rozpoczęła się z przytupem i była dla autochtonów takim samym folklorem jak oni dla tamtych. Najpierw wzięli pod włos Górskiego. Jak na miastowych, mieli wyjątkowo pobłażliwe podejście do wiejskich pijaków. Ta fałszywa pobłażliwość stanowiła przykrywkę dla interesu. Muzycy umieli Górskiego podejść.
Przez cały czas zgromadzenia rady najwyższych stał w rogu sali, zawstydzony młodzieniec, z sypiącym się dopiero co zarostem na twarzy i silnym, drażniącym zapachem dojrzewania. Nie była to woń strachu, lęk był daleki synowi Ozyrysa. Przypuszczam, że była to nieśmiałość, która wzięła się z nietypowej sytuacji, jak również nieświadomości swojego pochodzenia, swych boskich korzeni. Zawsze uważał się za zwyczajnego chłopca, choć zręczniejszego w hodowli sokołów. Miał rękę do tych drapieżnych ptaków i kochał je nad życie.
(Opowiadanie – jedno z nielicznych – nie zostało opublikowane w jidysz i najprawdopodobniej nie zachowało się też w oryginale w żadnej innej formie; ukazało się w przekładzie angielskim autora oraz Ruth Schachner Finkel w Isaac Bashevis Singer: Collected Stories, vol. 3 Library of America, Nowy Jork 2004)
Strona 2 z 3