Archiwum

Mirosław Pisarkiewicz - Nokturn na dwie osobowości

0 Dislike0
Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Po wielu latach przerwy Katarzyna Godlewska opublikowała kolejny zbiór wierszy. „Sister Kate", wydany jako 39 pozycja Biblioteki „Tematu", jest czwartą autorską książką poetki. Dariusz Tomasz Lebioda, redaktor tomiku, napisał w posłowiu: „Piękne wiersze, niezwykła perspektywa i jakże autentyczna prawda o człowieku ...". Akcja książki rozgrywa się w jednolitym miejscu i czasie. Jest zwarta tematycznie. Ciemny, oniryczny świat wyizolowanych od rzeczywistości - chorego i nierozerwalnie związanej   z nim opiekunki - tworzy zamkniętą całość. Chwilami odnosi się wrażenie, że nie ma poza nim innych światów. Mrok, czające się w nieokreśloności demony odczuć. I tych dwoje - Sister Kate  i ... On. Nie wiemy kim jest On. Nie wiemy, kiedy i gdzie spotykamy te postaci. Czas i konkret nazwy miejsca nie ma znaczenia. Znaczeniem jest sytuacja. Między Kate a Nim istnieje realne napięcie, które zastępuje strukturę zwyczajnego świata. Napięcie staje się światem. A nawet dekonstrukcja czy destrukcją świata. Destrukcją, której celem jest jednak nie próba unicestwienia, ale po dezintegracji dotychczasowego stanu, konstrukcja lepszej rzeczywistości. Budowanie bliskości. Stąd może otwierając tom natykamy się na deklarację: „ta książka jest o tobie i o mnie/ o tym jak wkraczamy na swoje/ pola bitwy broniąc/ się przed kapitulacją/ i choć żadne nie chce/ wywiesić białej flagi/ poddajemy się sobie/ jak nigdy dotąd". Stąd spowiedź obojga. Równoległa lecz chyba nierównoczesna i raczej nierówna. Jest w tym jakaś jedność w różnorodności. Wzajemna fascynacja działająca na zasadzie przyciągania się przeciwieństw. Ale może równie dobrze nie być dwóch osób – może Kate to On? Może to nie dialog. I nawet nie dwa monologi ale rozmowa ze sobą? Konflikt wewnętrzny, podwójna jaźń? Któż to wie ... Gra, kreacja, stylizacja – nieistotne. Po prostu świetna poezja!
Godlewska buduje specyficzną atmosferę. Jest w niej coś z „Obłędu" Jerzego Krzysztonia, ale także coś z opowiadań Marka Nowakowskiego. Trudno ocenić czy opowieść poetycka jest literacką konfabulacją czy historią z kluczem. Zresztą, nie jest to najbardziej ważne. Atmosfera niebytu w sugerowanej przestrzeni szpitalnej kojarzy się i z „Sanatorium pod Klepsydrą" i z koncepcją z dramatu Calderona – „życie jest snem i nawet sen snem jest właśnie".
Czy Kate jest naprawdę pielęgniarką czy tylko metaforycznie? W gruncie rzeczy to również sprawa drugorzędna. Jest dziewczyną dwudziestoletnią uwikłaną w labirynt cudzych        i własnych słabości. Jest zarazem ucieczką „od" jak i ucieczką „do".
Uwikłanie Kate jest o tyleż polskie, co uniwersalne. Tak jak uniwersalny jest alkohol. Kate to Sister, ale czy Sister of Mercy? Nie jest to zupełnie jasne. Z pewnością On jest artystą. Gra na gitarze. Gitara to delikatne drewno, twarde struny i pustka w pudle rezonansowym. Razem tworzą instrument. Bez siebie nie zrodzą muzyki. Drewno, metal i pustka stanowią specyficzną całość.
On być może jest literatem – w obu znaczeniach tego określenia. Piciorys mógłby być fragmentem powieści Jerzego Pilcha „Pod Mocnym Aniołem". Mógłby. Nie musi. Może być prowokacyjnym wymysłem. Zwykłym snem. Ale sny nie zaciągają długów, nie niszczą bliskich. Gdy są odrażające, to po prostu można się z nich obudzić. Czy można obudzić się z piciorysu?
Godlewska buduje napięcie swojej książki stosując typowe zabiegi powieściowe              w konstrukcji akcji. Dwie perspektywy dwojga bohaterów mieszają się. Wypowiedzi uzupełniają. Właściwie oboje mówią o tym samym. Kate o swoim bólu. On o własnym. Czy mówią zrozumiale dla siebie? Na pewno nie mówią jednym głosem. To normalne, że każdy ma swój punkt widzenia. Nienormalne, gdy zakłada się, że to jedyny punkt, z którego można patrzeć.
Wizje. Pierwsza z nich posiada mocny zapis, jak krzyk. To deklaracja miłości. On wie, że ona go kocha, bo „nie nakryje mi poduszką twarzy/ by pozbyć się kłopotu". Trudna miłość. Ale miłość! Kto obiecywał komukolwiek, że będzie łatwo kochać, istnieć, tworzyć!? „Kocham cię      w stanie przychodzącym odchodzącym/ po spożyciu i bez wskazania na/ nie". Kocham. Po prostu.
W miarę lektury wyraźne z pozoru światy przestają być oczywiste. Tak jak nieoczywiste są wszelkie ekstremalne wybory. I te wynikające z trwania i te z rezygnacji. Ze słabości mierzenia się z każdym dniem. Niepokojące ilu ludzi współczesnej cywilizacji, ucieka dokądkolwiek        i w cokolwiek byle w niej nie uczestniczyć. Tak, jakby świat bolał. Ale niepokój wzmaga się przy głębszym poznaniu historii, gdy przekonujemy się, że zawsze istniała armia ludzi żyjących w ucieczce. Niewielu z nich miało swoją Sister Kate.
Trudno ocenić czy naprawdę Kate jest bohaterką tej opowieści. Czy może raczej On?        A może po prostu świat między nimi? Wyasfaltowany na czarno. Z zakrętami. Z wyborem torów w odpowiednim lub nieodpowiednim momencie.
Gdyby rozpatrywać filozofię Jego, to jest to klasyczny przykład kalwińskiej idei predestynacji. „Znów nic nie zależało ode mnie". To najprostsze usprawiedliwienie żyjących       w ucieczce. To nie ja jestem słaby, to nie ja się boję. Po prostu ... nic nie zależy ode mnie. Takiego mnie stworzono. Winni są zawsze jacyś tajemniczy i nieokreśleni oni lub ci, którzy pozostają z uciekinierami do końca. Wierząc beznadziejnie w ich niemożliwy powrót. Ten, kto się boi nie wraca. Zawsze przerasta go miejsce powrotu. Lub zwykła odpowiedzialność. Uciekający nie chcą i nie potrafią być odpowiedzialni. Do tego trzeba dorosnąć.
Godlewska buduje świat dziejów choroby odwołując się do języka medycyny, genialnego „Lotu nad Kukułczym Gniazdem", artefaktu szpitalnego uniformu pielęgniarki. Sugeruje, że miejscem akcji jest budynek z salami pełnymi łóżek. Odwołuje się do Sister Kate – pielęgniarki   (nieważne czy chodzi o prywatne pielęgnowanie człowieka, czy zinstytucjonalizowane i z dyplomem), która buntuje się jednak przeciwko kolejnym resuscytacjom. Przywracanie do życia staje się cervantesowską walką z wiatrakami. Donkiszoterią sumienia, które nie akceptuje rzeczywistości i tkwiącego w niej na potężnej kotwicy. Leczenie chorych w pewnych stadiach choroby jest bezcelowe. Kate me tego świadomość. Kate kocha. Kate żyje sobą i żyje Nim. Boleśnie jest żyć w dwóch kierunkach jednocześnie.
Rozmawiają. O stanie ducha (każde ma inną koncepcję pesymizmu - optymizmu w odniesieniu do siebie), o muzyce, o niczym. O niczym rozmawia się najmniej boleśnie. On twierdzi, że nie jest zdolny do empatii. Podobno nie ma ludzi niezdolnych do empatii. Ci co twierdzą, że jest inaczej nie są jeszcze (lub już) ludźmi, albo kłamią.
Dręczą Go sny alkoholowe. „Budzę się i nie wiem czy jestem nadal trzeźwy". Bardziej trapi zdziwienie, że stracił Sister Kate, a ona ... wciąż przy nim jest. „Niepewnie zapisuje się we mnie/ pomidorową zupą herbatą i przesłodzonym ciastem". „Sister Kate/ jest ziemią bez granic/ których nie można przekroczyć ot tak sobie". Najgorsze są granice wstydu. Najtrudniejsze bezwstydu, gdy stoi się w bramie z butelką.
Książka nie odpowiada na pytanie dokąd prowadzi ta opowieść. Książka jest niezamkniętą diagnozą przypadku. On pyta „ile dni jeszcze ta wojna ile skór trzeba zrzucić/ żeby wreszcie podniósł się człowiek". Gdyby wiedział, że tylko jedną – tę utkaną ze strachu.
Sister Kate nie umie już nadal chcieć.
Przedziwna, niekończąca się opowieść w stylu Sylvii Plath. Tylko miłość bardziej skomplikowana. Tylko świat nie taki prosty. A może tylko skomplikowany w ucieczce?

Katarzyna Godlewska, Sister Kate, Bydgoszcz 2010, s. 72

Wydawca: Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych - akant.org
We use cookies

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.