jeśli nie będziesz prosił nikt ci nie odmówi
z wyszukaną wyższością z triumfem na twarzy
z ironicznym uśmieszkiem który tyle waży
ile zdołasz udźwignąć gdy wreszcie przemówisz
śmielszym tonem w noc ciemną wyglądając gwiazdy
która pierwszym swym blaskiem zaprosi do stołu
obok wieprzy i owiec obok krów i wołów
w co wierzy pierwszy lepszy a więc niemal każdy
kto przyczyn nie docieka wchodząc w pańskie progi
swego losu bydlęcia które ludzkim głosem
łaski wciąż się doprasza i nie gardzi groszem
rzuconym jak jałmużna z pogardą pod nogi
nie proś głosem pisklęcia godząc się na wszystko
aby tobą pomiatał ten kto dziś przy władzy
upaja się swą szatą kiedy wokół nadzy
bosi głodni zaszczuci istne pośmiewisko
i pełnej satysfakcji stabilna opoka
dobrze wie kto ma za nic bydlęta i ludzi
łaska tylko do czasu bo szybko się znudzi
wszystko to są pozory i wszystko na pokaz
chwasty
na ostrzu gilotyny krew zastyga w porę
królewska głowa w koszu sypią się trociny
szyderczy triumf tłumu nie ma w sobie winy
kto sycąc oczy kaźnią przed telewizorem
zasiada z puszką piwa by ukoić nerwy
najbujniej chwasty rosną tam gdzie krew przelana
zaschnięta na posadzkach twarzach albo ścianach
na placach spod szafotów tak bez chwili przerwy
lecą głowy straconych płyną krwi strumienie
igrzysk jest pod dostatkiem a że nie ma chleba
dla wszystkich którzy głodni martwić się nie trzeba
ręce brudne po łokcie w zaniku sumienie
obojętni znudzeni mają za nic wszystko
konsumenci wciąż nowych żądają atrakcji
zuchwała czerń dyktuje w dobie demokracji
swe warunki plugawe by nad pełną miską
zaspokajać potrzeby wciąż niesytych trzewi
kiedyś po dzikich polach hulała hałastra
dziś szturmuje markety w zatłoczonych miastach
i nie sposób tych chwastów skutecznie wyplewić