I co ci pozostało z tego pańskiego stołu
gdy swój los możesz wywróżyć z tej garstki popiołu
Tyle ci pozostanie z tej czarciej nauki
gdy duszę ci obsiądą czarne głodne kruki
Myślisz że twój los jeszcze się odmieni
gdy świtem Bóg ci rzuca garsteczkę promieni
Na szpitalnym suficie szukasz bożych znaków
jak odlotu już starych poranionych ptaków
Tyle dróg już przebyłeś i wertepów tyle
by jeden oddech złapać na tę chorą chwilę
Więc już możesz odpocząć w owym ślepym biegu
powspominać urodę przedwczorajszych śniegów
Nie wiesz z czyjego rozkazu czy też niebios woli
ktoś cię bez przyzwolenia włączył w ten taniec chochoł
I te szpitalne tęcze i ciężkie omamy
to są tylko niedbałe księżycowe plamy