butelka z listem w środku rozpaczliwym gestem
ciśnięta w czas odpływu krzyk że jeszcze jestem
na wyspie gdzie nikogo komu spojrzeć w oczy
nie ma więc łza samotna po twarzy się toczy
ani ust też otworzyć by spleść się rozmową
kiedy echo jedynie odpowiada słowom
słonym morską goryczą wśród fal samotności
piasek ślady pożera nieproszonych gości
rozbitek lata liczy zaciera w pamięci
szczęściem może być dzisiaj co kiedyś niechęci
powodem wciąż bywało może ktoś odczyta
te myśli gdy butelka o skałę rozbita
wyrzuci z siebie słowa na skrawku papieru
nakreślone nadzieją coraz bliższą zeru