huczne rauty bankiety bale polowania
wielmożni wciąż świętują każdy im się kłania
by dogodzić by sprostać władców zaspokoić
i dać się bez szemrania bez oporu doić
apetyt stale rośnie a w miarę jedzenia
rodzą się nowe brednie zachcianki życzenia
wielmożni dobrze znają mechanizm wyzysku
kto nic nie ma ten głupi więc dać mu pop pysku
skopać wyśmiać wyszydzić niech wciąż żyje w biedzie
taki to na Majorkę nigdy nie pojedzie
niech się cieszy że może u pańskiego progu
strzec w noc snu swego pana gnać precz jego wrogów
może na to zasłuży on i wierna sfora
jeśli nie to bez łaski i fora ze dwora
zawsze ktoś tam się znajdzie zawsze ktoś się zgodzi
milczeć nie dyskutować z drogi cicho schodzić
z pokorą spuszczać oczy nie widzieć nie słyszeć
krztusić się śmielszym słowem wielbiąc błogą ciszę
gdy stek bzdur jej przez chwilę w strzępy nie rozdziera
bo akurat pan łaskaw mordy nie otwierać
łaś się merdaj ogonem
czasami coś cię najdzie masz wielką ochotę
zbuntować się gdy pan twój miesza cię tu z błotem
bo akurat winnego szuka gdzieś pod ręką
ciesząc się swoją władzą a twoją udręką
w obecności tych którzy w wyścigu o względy
coraz bardziej podobni do gnidy lub mendy
oni zawsze życzliwie będą przekonywać
że nie warto się stawiać nie warto sprzeciwiać
kto się jawnie ośmieli woli jaśnie pana
oponować nich zaraz padnie na kolana
iskierka zuchwałości musi być stłamszona
więc mówią ci nie pyskuj i gnij się w pokłonach
daj spokój nic nie wskórasz tylko się narazisz
tak już jest nic nie zmienisz i nic nie poradzisz
głośno żałuj za winy proś o przebaczenie
łaś się merdaj ogonem na każde skinienia
swego pana bądź gotów może ci pozwoli
wypić czarę goryczy lub zjeść beczkę soli
w nagrodę za pokorę i wierne spojrzenie
ze wstydu byś najchętniej zapadł się pod ziemię
staniesz przed Bogiem nagi
staniesz przed Bogiem nagi nic stąd nie zabierzesz
wesprzeć się tylko zdołasz na swej kruchej wierze
po cóż zatem gromadzisz ten dostatku balast
który wciąż tylu głodnych dostrzec nie pozwala
gdy inni mrą w niedoli dławisz się przepychem
wszystkim w krąg okazujesz butę swą i pychę
prędzej zdoła się wielbłąd przez igielne uchu
przecisnąć niż zapłaczesz przepełniony skruchą
umiesz wyższość okazać gardzić lekceważyć
przekonany że bardzo jest ci z tym do twarzy
zadufany do granic na nic już nie zważasz
dla ciebie to się liczy co zyski pomnaża
reszta rzeczą niewartą najmniejszej uwagi
do czasu gdy przez Bogiem staniesz całkiem nagi
chociaż dzisiaj nie mieści się to w twojej głowie
nie ukryjesz niczego za wszystko odpowiesz