* * *
Kiedy się na Pasterkę wybrała rodzina,
wzięli ze sobą syna-neopoganina.
Widząc tłum przed świątynią
zmartwił się: – O rety!
Na hit należy wcześniej kupować bilety!
* * *
Wzruszyła się rodzinka, gdy stryj (były ubek)
całe święta z powagą wpatrywał się w żłóbek.
– Czego się tak dziwicie? Z dawna rzekłem sobie,
że cokolwiek się zdarzy, trwać będę przy żłobie.
* * *
Tak w kwestiach biznesowych, jako i duchowych
płatna szkoła dostarcza cennej wiedzy wiele.
Nasz Michaś pierwszy wiedział, że iść do kościoła
w święta nie trzeba, jeśli nie trafią w niedzielę.
* * *
Zupełnie nie rozumiem – mawia dama z piórkiem
– jak można mieć w kościele włączoną komórkę!
Nawet i najważniejsze sprawy w mej rodzinie
nie stracą, gdy się o nich dowiem po godzinie.
Wtem w kolędę się włącza „Titina" na chama.
– Cześć synek! Siedzę na mszy. Zdrówka życzy mama!
* * *
Gdy z wizytą pasterską chodzili kapłani,
ukrywał się w łazience syn-neopoganin,
bo choć miał po czterdziestce, wciąż był przekonany,
że o zeszyt z religii zostanie spytany.
Jednak w mrokach ustronia z miejsca stracił spokój,
słysząc jak ksiądz powiedział, że Domowi pokój.
Wyskoczył i przemówił:
– Niech będzie pochwalon ksiądz,
ale chcę sprostować: nie pokój, lecz SALON!