kamieni jest wciąż więcej czerstwa kromka głodu
rzucona gestem wzgardy tak z byle powodu
dla żartu co kamieniem u szyi tonących
pozbawia resztek złudzeń na jawie wciąż śniących
o nagrodzie w niebiosach za cichą pokorę
gdyż każdy odruch buntu przychodzi nie w porę
za to w porę jest zawsze modlitwa i praca
która tylko nielicznych naprawdę wzbogaca
dając poczucie władzy nad ciżbą spragnionych
którym tylko zostaje kornie bić pokłony
zamiast bić się z myślami wraz z kolejnym kręgiem
narasta chęć by uciec i poza zasięgiem
bata i złego słowa nareszcie się znaleźć
i chociaż raz w tym życiu naprawdę zaszaleć
a potem to już trudno co chce niech się dzieje
co umacnia w nas wiarę lecz grzebie nadzieję
kat i sędzia
obyczaj
nazywania rzeczy po imieniu
zanika w imię
politycznej poprawności
ofiar które jak zwykle
są wszystkiemu
winne
kat i sędzia
w majestacie sprawców
ksiąg spisanych
przez uczonych
w kłamstwie
ślepej
niesprawiedliwości
prawa
szale wagi
chylą się
na korzyść tych
po których stronie
zwycięstwo
oraz siła
któż śmiałby sądzić
sędziów
oraz katów
przegrani najlepiej
osądzają się
i są
wciąż sami
okruch władzy
zaszczuci przez pozory i wśród fałszu nadzy
bezbronni wobec bliźnich którym okruch władzy
kamieniem wrył się w zwoje mózgu opuchliny
każąc się doszukiwać w każdym jakiejś winy
większej mniejszej nieważne byle tylko znaleźć
jakiś pretekst do tego by rzucić na szale
wagi ślepej Temidy czyjś los bez wahania
i prawa majestatem przy tym się zasłaniać
bezdusznych paragrafów słudzy uniżeni
nie w ich jest interesie by cokolwiek zmienić
im większa biurokracja w gąszczu protokołów
tym raźniej się w nim czują zza biurek i stołów
do stołków przyrośnięci ręce swe umyją
wobec tych których winą to że jeszcze żyją
sprawcy i ofiary
kłamstwo
w majestacie prawa
rozmija się
z prawdą
nie nazywaj po imieniu
fałszu paragrafów
krzywdy
sprawcy
mogą liczyć na łagodny
wymiar kary
ofiar
nie traktuje
tu ulgowo
nikt
swój kielich goryczy
wychylą
do dna
kamień lepszy od chleba
kamień lepszy od chleba tak zgrabnie pasuje
do szyi tonącego i nic nie kosztuje
toczy się przez bezdroża lub zalega w trawie
obojętny na prośby i groźby łaskawie
pozwala łeb roztrzaskać o kamienne serce
więc z ust już nie popłyną słowa tak bluźniercze
że bliźni porażeni tym spazmem rozpaczy
nie chcą wiedzieć co taki odruch może znaczyć
nie myli się też nigdy i sam nie zna głodu
by współczucie okazać nie widzi powodu
zastyga w swoim chłodzie niczego nie czując
obojętny na wszystko nic dodać nic ująć
knebel
chleb nasz już tak powszedni jak knebel z kamienia
haust gipsu w stanie płynnym to cena milczenia
którą płacić musimy z pokorną wdzięcznością
dławiąc się od niechcenia rzuconą nam kością
ani słowa sprzeciwu bo możesz żałować
panuj zatem nad gestem aby nie skosztować
tej czerstwej kromki głodu którą przypomina
głos twego chlebodawcy bo to przecież wina
zawsze po twojej stronie więc żyj w ciągłym strachu
aby nie stracić chleba i nad głową dachu
by zachować namiastkę złudy bezpieczeństwa
na wargach nikły uśmiech a w ustach przekleństwa
przełykane z goryczą głód się nimi syci
a ręce pragną tylko by za gardło chwycić
i zetrzeć z drwiącej mordy uśmieszek pogardy
gdy wzrok nieco zmętnieje nie będzie tak hardy
butny dumny szyderczy strach wyjrzy mu z twarzy
tylko kto z nas skundlonych na to się odważy
pieśń i pleśń
którzy
umywają ręce
płakać i płacić
nie mają
zamiaru
poczucie bezkarności
nadyma się jak
balon
czysty
brak sumienia
zapewnia spokój
i świetlaną
przyszłość
przeszłość
z dnia na dzień zarasta
zbawczą pajęczyną
mroku
pieśń pleśń
i wieńce
styl i cel
po każdej stronie
barykady
styl i cel
ten sam
fałsz
nie ma politycznych
barw
my i oni
stosujemy wciąż
te same środki
które uświęcają
ich i nasze
sztuczki
styl i cel
ogłupiania
mas
chwast
zakwita i zarasta
łan
i plon