Nastał czas spotkań towarzyskich przy piwku i grillu na łonie natury. Przy tej okazji co rusz ktoś narzeka, że usilnie zaprasza, a goście nie chcą przyjść, druga strona zaś, udręczona zaproszeniami błaga o instrukcje, jak ma spławić zapraszających natrętów ktoś, kto w tego typu imprezach nie gustuje. To wierutna bzdura, że wystarczy tylko powiedzieć szczerze, że ma się inne gusta co do sposobu spędzania wolnego czasu. Każdy wymaga, by inni byli tacy sami jak ON i to samo co ON lubili. Nie ma też człowieka, który by uwierzył, że JEGO towarzystwo może być dla kogoś nieciekawe. Tą drogą dojdziemy tylko w maliny (na działeczce z grillem).

Działa też żelazna zasada: Każdemu to, na czym mu mniej zależy! Nieszczęśliwcy, którzy sami z sobą minuty wytrzymać nie mogą i desperacko poszukują towarzystwa - raczej go nie znajdą (chyba że u terapeuty, za solidną opłatą). Z kolei taki, który ponad wszystko ceni towarzystwo WŁASNE, co rusz dowiaduje się, że ktoś jest ponoć jego bliskim znajomym lub nawet długoletnim przyjacielem!

Ludzie na wsi (którzy i tak umieją bawić się stokroć lepiej od zgrywusów miejskich) narzekają, że u nich na spotkaniach towarzyskich wszyscy się tylko obgadują, a jak się upiją, to wszczynają kłótnie. Choć pod tym względem plenerowcy miejscy są dość podobni, różnią się jednak arcymistrzostwem w ględzeniu NUDNYM, przelewaniu z pustego w próżne i „Maćku w koło".

Bóle w stawach, obstrukcja, cholesterol, nadciśnienie i związane z tym setki cudownych diet, zasady zdrowego stylu życia plus medycyna niekonwencjonalna. Diagnozowanie wahadełkiem, tudzież z dna oka, masaż, akupresura, uzdrawianie przez dotyk, czerpanie energii z drzew i krzewów. Każdy się na tym zna najlepiej, więc kłótnie wybuchają na trzeźwo, ponadto zmotoryzowanych z cyklistami, konserwatystów z liberałami, wybrańców Bożych ze sługami czarta, Nie brak też wegan i wegetarian, którzy z ochotą przyjmują zaproszenia na grilla po to, by wyrażać obrzydzenie wobec tej potrawy. Godzinami rozprawia się też o pogodzie: popada czy nie popada, zagrzmi czy nie zagrzmi. Wszyscy marzą, by było ciepło, lecz jak się ciepło zrobi, to dopiero przeżywają horror! - Ale duszno! Nie ma czym oddychać! Chodźmy w cień. Oj, już tu nie ma cienia. Zasłoń okna, otwórz okna, raczej zamknij okna, bo się domek jeszcze bardziej nagrzeje. Dajcie wody, ale niegazowanej! Czy to Cisowiankal Takiej nie piję. Że też nikt nie pomyślał o Kryniczance  O piwie to żaden nie zapomniał! Ale lodówkę zapomnieli włączyć, jest ciepłe i jak to teraz pić?! Ja mogę i ciepłe. Ciepłego mu nie dajcie, bo w taki upał padnie. I nie palcie papierosów przy wejściu do altany. Na tarasie też raczej nie pozwalam. Włóż kapelusz, bo dostaniesz porażenia jak ja dwa lata temu. Halo, nie słyszę, coś słaby zasięg. Czy zabrał ktoś może preparat na kleszcze? Patrz, mucha! Przepędź, bo wpadnie do soku. Mucha to nie osa. Wypluj to słowo, żebyś w złą godzinę nie powiedział. Grunt, że komary w upał mniej latają. Ale trochę chłodniej mogłoby być. Może na szczęście będzie. Niestety, u nas tak zawsze. Przez chwilę ciepło, a potem już po lecie.

Scenki z miejskich grillowań, które wprost uwielbiam odgrywać, przekonują mieszkańców spoza metropolii, że im większe miasto, tym bardziej ludziom odbija szajba. - Ale w mieście jak ktoś odmówi pójścia na grilla, to mu chyba od razu tak jak na wsi ordynarnie nie ubliżą - zauważyła pewna delikatna gospodyni. - Mój chłop chciał być kulturalny, powiedział zapraszającym, że serdecznie dziękuję za ich towarzystwo, to wie pani, co o nim (za przeproszeniem) powiedzieli: że jest pyszałek (!). Czy pani potrafiłaby sobie COŚ TAKIEGO w ogóle wyobrazić??? I jak on ma się teraz ludziom na oczy pokazać?

Kobietę wprawdzie nieco pocieszyła, ale przede wszystkim przeraziła moja odpowiedź: - Gdyby pyszałek nie mógł się ludziom na oczy pokazać, ZIEMIA ROBIŁABY WRAŻENIE WYLUDNIONEJ!