1. Mimo zimy
mimo nędzy
i mroźnego nieba
wierzyć nam w Pana
trzeba -
a więc i marzyć że
Tam, u groba bożija
Dwieri raja wskrojutsja dlia nas
popowców, bezpopowców, biegunów
fiedosiejewców
i wszystkich modlących się
od wieczora do rana-
2. Świtanie, słoneczność, zmierzch
Pana naszego dzieło i bez-
senny obraz
my z Niego, w Nim
nasza znikliwość
wygrana-przegrana
staryj obriad
jego w śpiewie rozwiązana treść
płonie jak łuczywo
poza pamięcią chce żyć
Sny starowierców (2)
Cerkwi jako chramu nam nie trzeba-
wolimy oddech nieba
gdzie nasze łąki i święci
budują ogrody pamięci:
a krew zanim z nas spłynie
ożywi pustkę w dolinie
i nada rangę symboli:
istnieniu gdyż ono wciąż boli:
nawet proch ziemski snu widmo
prawdziwsze niż malowidło
wyjęte z ram wyobraźni
która przewyższa samolubne barwy:
bo to wszystko jedna wieczna chwila-
nad nią Boża głowa się pochyla
Jeszcze o nich
Czas, starowierom źle wychodził
na-przeciw
dlatego oni, to jego nie-poprawne
dzieci
od dnia narodzin, po chaos
stuleci