KROPLE 2
W szpitalu cisza kapie z kroplówki
Powoduje że każdy staje się osobnym
Punktem skupienia dla swojego świata
Nie tak wysokim jak katedra i nie tak
Wzniosłym jak dym z kadzideł
Ta cisza wybiera ciało by żyć w jego wnętrzu
Przerywana jest jedynie biciem serca
Jakby to serce było starym ściennym zegarem
W szpitalu cisza zdejmuje swoje maski
Tak jedna po drugiej
Zabiera chorych na spacer po plaży
By wstawali rano już obudzeni
Przy obiedzie zagina łyżki jak rzeczywistość
I wypacza prawdę
W szpitalu cisza ma w ręku białą kredę
Którą zaznacza wszystkie cienie
Nie słychać jak leci z kranu woda
Kropli rzeźbiących biblijne sceny na skórze
I nie słychać też upadających kamieni
Z których bezwładnie zwisają ramiona
W szpitalu niekiedy rodzi się skrzep
Zatykający wszystkie drogi
Ktoś kieruje ruchem łącząc żyły i tętnice
W tajemniczy splot
I ileż tu życia co już nie jest życiem
Ile gęstej nieprzeniknionej mgły